Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
43.01 km 0.00 km teren
01:25 h 30.36 km/h:
Maks. pr.:64.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:160 m
Kalorie: kcal

szum gum i wiatru

Piątek, 23 października 2009 · dodano: 23.10.2009 | Komentarze 4

tak w miarę szybko w miarę po płaskim.
dość mocno wiało, ale dało się przeżyć.
bez przygód, oprócz tego że przewiozłem aparat (tradycyjnie zapomniałem włożyć karty sd - za dużo masła z czosnkiem). taka się kolorowa jesień zrobiła - a jak są najlepsze warunki do focenia to tradycyjnie mi się coś zjebie. jako i dziś było.

z jazdy tyla, ale zakupiłem dziś rower :)
niestety nie jest to jeszcze góral, ale miejska damka dla łicz. kosztowała 120zł (!) na szrocie w jaśle, a im dłużej go czyściłem tym bardziej twierdzę że interes roku zrobiłem :) normalnie jest chyba w lepszym stanie niż szosówka moja, klasyczny osprzęt nie styrany, a wygrzebałem go z cmentarzyska - tzn wystawione zaczynały się od 200 stówek, ale gościu powiedział że jak chcę coś za 100kę to se muszę poszukać w trupiarni wśród tych do naprawy (na oko ze dwie setki ram tam było). jak zobaczył co wygrzebałem uparł się na 130, a i tak 10 mniej dałem :)
muszę tam kiedyś na spokojnie poprzeglądać te złomy bo dziś mnie czas gonił


"


Dane wyjazdu:
42.25 km 0.00 km teren
01:36 h 26.41 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal

jo se pude

Środa, 21 października 2009 · dodano: 21.10.2009 | Komentarze 2

ino jeszcze nie wiem gdzie.
abo tam ka się woda sieję, abo tam gdzie się dziewczę śmieje. do końca miesiąca się wyjaśni.
tymczasem wyjaśniła się pogoda, zima jak przyszła tak wzięła i znikła. zostało po niej błoto, resztki śniegu i połamane drzewa. i nici, kruca, z dobrej formy. wyjechałem dość późno i połowa trasy już po zmroku.
pod zamkową miało być spokojnie, ale niestety jechała załadowana ciężarówka. a ja starszy będę, ale mądrzejszy to już nie. pod górę 36kmph trochę mnie przeraziło, ale jak się jedzie w tunelu nie czuć zmęczenia. za to przychodzi ze zdwojoną mocą jak się tylko odpuści - to chyba wpływ adrenaliny :) no więc druga część podjazdu spokojnie siłą rzeczy. potem już raczej też spokojnie. po drodze minąłem Kingę (yeti91), zwyubierana że nie poznałem ;)
jutro ma być pogoda, choć wyraźnie modele UM z COAMPSem się gryzą co się nie tak często znów zdarza. może się uda do 500 jeszcze dobić w tym miesiącu.

no i znowu się spóźniłem na zachód :) © mateo


"


Dane wyjazdu:
55.23 km 0.00 km teren
02:09 h 25.69 km/h:
Maks. pr.:62.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:520 m
Kalorie: kcal

jesce mi w głowie suuumi

Czwartek, 8 października 2009 · dodano: 08.10.2009 | Komentarze 2

ależ wiatr. ależ pech.
pomyślałby kto patrząc po średniej że się nie zmęczyłem.

w sumie to czekałem na taki piękny południowy wiatr. z zamiarem wykorzystania go w pełni czyli rundki z granicy. no ale najpierw trzeba tam zajechać. więc do góry pod ten huragan. jako że za mocno się nie czułem to zmodyfikowałem plan i zajechałem na Jasionkę. w sumie pod wiatr spokojnie, więc i średnia wyszła mi przeokrutna - w tatmtą stronę równe 20!!! odwiedziłem tam kumpla, pooglądałem hektary i chyba największe gospodarstwo rolne w powiecie liczone w setkach hektarów. i zuruck. a tu niespodzianka. wiatr nie dość że znacznie stracił na sile to jeszcze zmienił kierunek na zachodni z odchyłką północną. czyli miejscami w oczy! no omal się nie załamałem. mimo tego zacisnąłem zęby i machnąłem 20km w 33 minuty, w tym dziurawy zjazd do małastowa z prędkością ok. 30kmph. czułem się jak kanczelara normalnie, ból w nogach i okrzyk na twarzy :)
no dałem się zrobić. gdyby wiatr wytrzymał to na tych 20km pewnie zszedłbym w okolice 25min.

uwielbiam okolice jasionki i wołowca, szkoda że asfalt tam coraz gorszy.
ciekawe czy sklep dalej dojeżdża w postaci autobusu. pewnie tak bo sklepik w krzywej zatvareny.
parę zdjęć po drodze wyprodukowałem, ale marność bo słońce nie świeciło, a tylko ono potrafi ukryć mankamenty mojego komapkta.

izbica w ropicy © mateo


mucha w rzepaku © mateo


się tych bobrów narobiło:
skazane na śmierć © mateo


droga donikąd © mateo



czyż ten growl nie jest zajebisty? :)
"
i ekg na prośbę:


Dane wyjazdu:
55.22 km 0.00 km teren
01:59 h 27.84 km/h:
Maks. pr.:79.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:780 m
Kalorie: kcal

to jest to!

Środa, 7 października 2009 · dodano: 07.10.2009 | Komentarze 1

czyli złota polska jesień.
ciepło, kolorowo, słonecznie i ten wiatr. tylko połonin za oknem brakuje ;)
no niestety nie wziąłem aparatu ze sobą, nie miałem czasu za bardzo, może jutro, choć też się nie zanosi.
przeturlałem się z Tomkiem, więcej było spokojnej jazdy i gadania, ale i ostre fragmenty też się znalazły. zjazd do uścia z czarnej - marzenie. pod silny wiatr było 78kmph, strach pomyśleć co będzie z wiatrem. no i prosta na łęgach łyknięta z prędkością powyżej 50kmph.

ekg:



i nuta. szkoda że nie grają w najbliższym czasie w szeroko pojętej okolicy. na koncertach to już w ogóle poza wszelaką konkurencją są :)

"


Dane wyjazdu:
25.75 km 0.00 km teren
01:00 h 25.75 km/h:
Maks. pr.:54.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: kcal

ćwiartka

Wtorek, 6 października 2009 · dodano: 06.10.2009 | Komentarze 1

czyli 25km ze średnią 25 na 25-lecie na tym padole :)

co ja się będę wygłupiał, ile ja mam lat żeby świrować?
ludzie robię 300km na 30tke, 40km w godzinę na 40tkę, ja mam to szczęście że świętuję ćwierćwiecze. nie lepiej pyknąć se spokojnie 25 a potem browarka?
no dobra, nie świętuję, zresztą to i tak było wczoraj, ale nieopatrznie z krk wsiadłem w busa, który na domiar złego jechał przez rzepienniki i tak mnie cholernie wytukło po tych zadupiach, dziurach i zakrętach że o mało co nie zwróciłem zajebistego kebaba z plant. no więc wczoraj odpuściłem.
ostatnio też słabo bo mi się łikend przedłużył albowiem łicz zaniemogła okrutnie i bawiłem się w pielęgniarkę zamiast romantycznie spacerować po naszej stolicy (nie mylić z wawą!)
nie wiem co jest ale widzę że zawsze jak przychodzi początek miesiąca to wypadam z rytmu. fatum jakieś.

no dobra. se prezent zrobiłem, a co! zakupiłem lampkę (w końcu) co umożliwia mi jazdę po nocy. no i jeszcze długopalczaste rękawiczki coby mi witki nie marzły. więc dziś ruszyłem w ciemność. zwyubierałem się jak eskimos a tu ciepło. qrwa. nigdy nie mogę utrafić. na bs od wczoraj czytam że gdzieś tam pada - no i doszło na ten koniec PL. choć u mnie nie padało, to nad gorlicami, miastem ludzi umarłych, nawet pogoda się załamuje. i oczywiście mokro. a z obu stron miasta sucho. paranoja. jechałem więc wolno coby się nie strzaskać. odświeżyłem po kilku latach podjazd na zamkową - po ciemku jakiś płaski się wydaję. z góry próbowałem pofocić ale 4sek naświetlania to stanowczo za mało na nocne panoramy, a mój kompakt nie oferuje więcej. a na koniec o mało nie rozjeżdżam czarnego kota. nie udało się, no ale wczoraj zaliczyłem lisa (autem oczywiście).
dziś spokojnie bo jutro powrót do przeszłości - przeturlam się z Tomkiem - normalnie nie wiem czy go poznam po 6 latach :)

25 lat nie wróci, ten najłisz też nie:
"


Dane wyjazdu:
68.17 km 0.20 km teren
02:46 h 24.64 km/h:
Maks. pr.:68.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1010 m
Kalorie: kcal

pójdę między jodły...

Piątek, 2 października 2009 · dodano: 02.10.2009 | Komentarze 5

i poszedłem. i pojechałem.
tzn. najpierw wtorek-środa rajd. wziąłem se większy plecak coby się przetestować. wynik testu: łoo jak mnie sakramencko nogi bolą. jednak łażenie to nie jazda. ledwo się po rajdzie ruszałem. rumunia stanęła pod znakiem zapytania, ale jak wypali to się obawiam poważnie mojej kondycji. przeca w tym roku praktycznie nie chodzę.
co do jodeł to już mnie Kozie Żebro obrzydło z obu stron i zaatakowałem z trzeciej - przedarłem wycieczkę bez szlaku grzbietem - żadnych chaszczy, ino zajebisty jodłowy las. prof. A. Jaworski dostąpiłby tam chyba stanu nirvany hehe :) tylko przed wejściem w las niespodzianka - polowanie. oczywiście dewizowcy mają większe prawa niż turyści więc przymusowa przerwa.
czwartek - krynica z dzieciaczkami z ustrzyk. do teraz mi szumi w glowie: -prosę pana, a ładne se kupiłem? -prosę pana, niech pan popacy co se kupiłam!
no i nie było jak jeździć.

dziś nie mogłem z kolei zatrybić, jakiś zniszczony fizycznie i psychicznie byłem.
jak zebrałem się do życia to postanowiłem na spokojnie obczaić sobie pewne asfalty. jednym słowem: poezja.
najpierw przejazd z ropy do florynki przez wawrzkę. kiedyś tam była polna droga, a teraz jest 3km podjazdu, a z przegięciem licząc to i 4,5 wyjdzie. w ropie to w ogóle tyle tych dróżek stromych że tam można na 20km chyba z 1000m nabić.
potem pojechałem na kamianną - wylali tam niedawno nowy asfalt. nie chciałem za bardzo na sącz się zapuszczać więc ze szczytu miałem albo wrócić, albo przebijać się na Boguszę - bo bajkmap widział tam drogę. no i była, leśny asfalt, w całkiem dobrym stanie nie licząc kilku osuwisk i zjazdu do boguszy, szczególnie dolnego odcinka. zaś podjazd świetny, wąsko, stormo, w gęstym lesie, ruchu żadnego (w boguszy szlaban).
początkowo zachmurzenie było całkowite, potem z kolei całkiem się rozpogodziło. i paradoksalnie jak wyszło słońce zrobiło się chłodniej. muszę pomyśleć nad długimi rękawiczkami i jakąś czapeczką pod kask. może jutro w plazie dorwę jeszcze te rokrajdery na wyprzedaży, choć wątpię. mimo że jechałem w długich getrach, chyba trochę przechłodziłem kolana bo mnie cosik bolą. chyba że po łażeniu. średnia wyszła niska, ale dziś naprawdę mi się nie spieszyło i miękko sobie kręciłem. choć i przewyższenie ładne wyszło :)
qrcze, myślałem nad występem u bajkholików na itt w nd, ale raczej ostawię rower w chałupie i spróbuje zrobić coś podobnego w naszym gronie w późniejszym czasie.

najpierw ekg, całkiem honorne ;)


parę zdjęć:

prawie jak milka:
po prostu wypas © mateo


Chełm od strony Wawrzki:
idzie jesień © mateo


i widok w drugą stonę:
góry grybowskie © mateo


pomiędzy boguszą a binczarową, pod jaworzem:
przełęcz nad bacówką © mateo


tu cisnąłem na zachód na ropską, ale słońce numer mi wycięło i zamiast zajść za horyzont schowało się za chmurą. a że po tajgerku i mnie przycisnęło więc zatrzymałem się na podjeździe i zrobiłem fotkę:
zachód z ropskiej góry © mateo


no i na koniec miuzzik. trochę naciągana ta wspinaczka, ale mimo tego teledysk zajebisty :)

"


Dane wyjazdu:
63.39 km 0.00 km teren
02:08 h 29.71 km/h:
Maks. pr.:70.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:650 m
Kalorie: kcal

było nas trzech, w każdym z nas inna krew...

Niedziela, 27 września 2009 · dodano: 27.09.2009 | Komentarze 2

czyli pustawo na grosarze. choć podczas mojej kilkuletniej przerwy ponoć to standard był.
dziś odmłodzony skład - ja, Seba i Czarek, stąd i tempo w miarę ok, równe i szybkie. pojechaliśmy minimalistycznie: pętla przez magurę, końcówka przez łosie. na osuwisku w bielance wylali trochę asfaltu i da się już przejechać. będę mógł już na spokojnie wrócić na traskę pod leszczyny :D
dziś nie był mój dzień - jednak łopata nie jest dobrym suplementem treningu na rowerze ;)
pod magurę nie walczyłem, zresztą dziś głównie na kole się wiozłem. czas minutę gorszy niż ostatnio - w tym sezonie rekordu na pewno nie pobiję.
pogoda idealna, choć przed południem trochę chłodno - jechałem na krótko (ja jeden) i parę km zajęło rozgrzanie się, ale potem już tak przyświeciło że nie wytrzymałbym zwyubierany tak jak chłopaki.
znad bielanki było widać tatry :)

to mi z rana chodziło po głowie i wydzierałem się po chałupie:
"


Dane wyjazdu:
10.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:37.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: kcal
Rower:unijny

kolejny rekord

Niedziela, 27 września 2009 · dodano: 27.09.2009 | Komentarze 1

oczywiście Szymka ;)
max prędkość 37,4 kmph
to dziecko jest tak sakramencko popyrtane że jak kiedyś samo się nie zabije to ja to zrobię ;)
oczywiście miałem aparat, i oczywiście zapomniałem wrzucić kartę. wrrrr. za dużo masła.
pod kapliczka na Bystrej pooglądaliśmy sobie lądującego moto-paralotniarza.


Dane wyjazdu:
14.11 km 0.00 km teren
00:31 h 27.31 km/h:
Maks. pr.:48.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

bikos de najt bilongs to bajkers, bikose de najt...

Sobota, 26 września 2009 · dodano: 26.09.2009 | Komentarze 1

szału ni ma, aż wstyd. takie odnotowanie faktu wyjechania po relaksie z łopatą i betoniarką.
dziś na ciuchexie żona szwagra mojego wygrzebała mi zajebiste, długie getry kolarskie za kolosalną kwotę 8 peelenów. markowe (crane) i wyglądają na w ogóle nie śmigane. jak już się chłodniej zrobiło pojechałem przetestować. w sam raz na jesień, długich mi właśnie brakowało, a na zimę chyba mało, się obacy.
odwiedziłem Sebę coby się dogadać co do jutra. kroją się pustki :/
w sumie wiatr był dość mocny a mi się nie spieszyło.

i coś od pepiczków z Moraw:

"


Dane wyjazdu:
53.87 km 0.00 km teren
01:48 h 29.93 km/h:
Maks. pr.:68.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:540 m
Kalorie: kcal

opowieści galicyjskie

Piątek, 25 września 2009 · dodano: 25.09.2009 | Komentarze 1

czyli prawie do A.Stasiuka. Banica, Jasionka, Krzywa i Wołowiec są nierozerwalnie związane z klimatem opowieści galicyjskich. co prawda przejechałem tylko przez Banicę, ale choćby przystanek na szczycie ma swój klimat. kiedyś obok stała tam kanapa. można było sobie dobrze wypocząć zanim utrafiło się w jeden z dwóch kursów dziennie. dziś na przystanku rząd butelek bo złotym bażancie. teraz już nie mają takiego przesłania jak kiedyś - jewro drogie toć i bażant droższy niż woda, wręcz exkluzywny. teraz chyba harnaś rządzi.
w małastowie po asfalcie luzem biegała sobie krowa z łańcuchem, widać się komuś zerwała. jak ją wyprzedzałem to postanowiła sobie zafiniszować. dobrze że nie byczek.
w pętnej na drewnianej chałupie wisiało sobie prześcieradło. a przed rządek ławek. kino polowe na końcu Polski :D
powoli jednak takie klimaty zanikają...
w gładyszowie pod sklepem tradycyjnie czterech pancernych. jednak łicz miała rację - zawsze jest czterech. i czasem szarik jeden albo i dwa. i co najmniej cztery wiśniowe beczułki. tudzież bieszczady czy inny specjał patykiem pisany.
nasze hasło? - PEKTOWIN Jasło!

miałem aparat ale karta sd została w kompie...
a taki pomnik lotnikom z halifaxa w banicy postawili. i gorejące góry były...

co do jazdy - choć po wczoraj mnie nogi bolały (od poszerzania umiejętności w zakresie obsługiwania łopaty i PCV przy pracach wod-kan) to chyba inne partie, bo jechało się wyśmienicie. nawet wiatr mnie nie denerwował choć wiał z pn-zach i utrudniał zjazdy. po drodze jakiś koleś na kolarzówce jak mnie tylko zobaczył od razu blat i pojechał. a ja na kole spokojnie. młody, dopiero się napalił, zaproponowałem niedzielę, może się stawi. po drodze jeszcze jakaś bajkerka na mtb ale nie miałem czasu zagadać bo noc mi w oczy zaglądała dość szybko.
chyba głównym czynnikiem sprawczym dobrego samopoczucia była pogoda - rześko i chłodno co kocham - i muzyka w uszach. przy najtłiszu całkiem inaczej się podjeżdża :D trasa fajna, oprócz samej pętnej i początku zjazdu do gładyszowa-typowo leśny asfalt i tam się traci sporo.
100m przewyższenia na 10km to w sam raz na lekko górską trasę.

strasznie mi uciekł dzień o siódmej ciemno, a po 18.30 bez diod to już niebezpiecznie. chyba muszę przyinwestować, bo paski odblaskowe to chyba tylko na dobre samopoczucie (moje nie kierowców ;)

dziś zakup roku: kurtka jack wolfskin rhapsody gtx za 10,77. trochę dużo ważyła ;) stan membrany wydaje się być idealny, tylko delikatne przetarcie na jednym szwie na rękawie. przy ulewie przetestuję, ale jak nie była prana w pralce to się nada do lasu na jesień i zimę jak już będę odrabiał pańszczyznę w LP.

ekg:


na dziś planuję nadrobić zaległości w tym temacie (bajdełej clint mansell po prostu rządzi):

"