Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2009

Dystans całkowity:425.25 km (w terenie 0.20 km; 0.05%)
Czas w ruchu:14:17
Średnia prędkość:26.69 km/h
Maksymalna prędkość:80.60 km/h
Suma podjazdów:3580 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:38.66 km i 1h 47m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
15.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:unijny

ocean wolnego czasu... kraków, kraków, kraków

Środa, 28 października 2009 · dodano: 01.11.2009 | Komentarze 4

najpierw z łicz na bagna gdzie mieści się kampus, a potem jeszcze na jagiellońską po mapę i na kebaba na plantach. akurat gratisowo było nie pepsi ale mountain dew :)
"


Dane wyjazdu:
15.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:unijny

z laboratorium X: pieczątka

Wtorek, 27 października 2009 · dodano: 01.11.2009 | Komentarze 1

kolejki czyli lekcja pokory aby uzyskać podbicie 'badania technicznego'.
co otwiera drogę do końca: złotej wolności szlacheckiej i nieregularnego trybu życia. oczywiście o przykurczu ścięgna 'zapomniałem' a pani doktor z dociekliwością nie miała nic wspólnego :)


Dane wyjazdu:
14.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:unijny

z laboratorium X: badanie techniczne

Wtorek, 27 października 2009 · dodano: 27.10.2009 | Komentarze 1

ależ ja nie cierpię wszelakiej służby zdrowia.
myślałem że choć w prywatnej wersji będzie lepiej ale ten sam komunistyczny system z pacjentem głęboko w dupie. za mało konkurencji na zadupiu czy to tak jeszcze wszędzie jest, nie wiem. przynajmniej tyle że akurat nie ja za to płaciłem dziś :)
ehh przy ekg miałem stresa porządnego. nie bardzo miałem pojęcie jak to się wykonuje, dotychczasowy związek mój z ekg można zobaczyć we wcześniejszych wpisach z mapką. ale jak mnie kobita zaczęła podpinać do prądu to prawie w panikę wpadłem. rezonansu nie mogę zrobić, na elektrostymulację nerwa mojego porażonego nie mogłem chodzić, więc podpięcie mnie do prądu z metalem w nodze mimowolnie stało się czynnikiem stresowym. a pielęgniarka wcale mnie nie uspokoiła, wręcz zaciekawiona była czy coś się wydarzy (normalnie miałem wizje iskier z nogi ;) ale przeżyłem. potem gehenna w poczekalni pracowni rtg i kolejna dawka X-rejs w tym roku, tym razem wyjątkowo na płuca. jak tak dalej pójdzie to skończę jak Skłodowska. no i antykoncepcję będę miał z głowy hehe. a zapomniałbym o innej kolejce - po strzała w żyłę. jak za cukrem kiedyś. i rozpieszczony bachor mnie denerwował. ehh, zero autorytetu rodzice teraz mają, wychowanie bezstresowe rulezzz :/
najgorsze w tym wszystkim to że jutro powtórka z rozrywki. już mnie qrwica bierze.
z tego wszystkiego nawet na rower nie miałem ochoty, więc dziś same popłuczyny.

na dziś więc muzyka spokojna, dawna i zajebista od fajnych lasek z czech, jakość kiepska:

"


Dane wyjazdu:
40.28 km 0.00 km teren
01:26 h 28.10 km/h:
Maks. pr.:55.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Spokojnie po Ebowie.

Poniedziałek, 26 października 2009 · dodano: 26.10.2009 | Komentarze 1

żartuje oczywiście. przy okazji pozdrowienia dla rowerzystów z dalekiej północy :) którym natura weźmie co dała latem - tzn. będą mieli dzień z godzinę krótszy niż my tutaj, zemsta za lato, chyba jednak bardziej odczuwalna.
spokojnie po przedmieściach miasta ludzi umarłych można by sparafrazować. miało być całkiem płasko, ale obadałem jeden asfalt który niespodziewanie zakończył się podjazdem. w ogóle jakaś taka marazmatyczna pogoda i nie chciało mi się więcej. na pograniczu deszczu więc nie wziąłem aparata, co się zemściło w postaci ciekawego efektu gdy słońce przebiło się jakoś przez całkowicie zachmurzone niebo. w ogóle spokój jakiś, ludziska chyba pokończyli już roboty po polach, nikt mnie nie chciał rozjechać, nikogo nie spotkałem. simpli lejzi mondej. ostatni taki w tym roku - za tydzień kończy mi się wolność i swoboda.
ehh, dawno nie było tak nieudanej pogody jesienią. może za to zima będzie konkretna a nie taka nijaka, a może jesień jeszcze zdąży się wyrobić?



a że noc coraz dłuższa:
"


Dane wyjazdu:
51.34 km 0.00 km teren
01:56 h 26.56 km/h:
Maks. pr.:80.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:660 m
Kalorie: kcal

pobujać w obłokach

Niedziela, 25 października 2009 · dodano: 25.10.2009 | Komentarze 8

miało być po płaskim i szybko, choć pogoda nie nastrajała do jazdy. mgły, chmury i w ogóle. ale w południe byłem autem w bielance i zaskoczony zostałem wspaniałą pogodą - chmury oparły się o pasmo magurskie a za nim piękna jesień :) no a ja po złej stronie.
chcąc zaznać trochę słońca zmieniłem plany na czysto górskie. no i w końcu znalazłem się z aparatem we właściwym miejscu i czasie. tak mnie wzięło że dość znacznie focenie wpłynęło na tempo jazdy. tak więc uwaga: dziś zabijam fotami ;) może nie jakością, ale ilością na pewno, a i tak się ograniczam. szkoda że nie wziąłem lustrzanki od siostry...
końcówka już po ciemku i we mgle. niezbyt pewnie czułem się na zjeździe z magury - mgła taka że asfaltu nie widać, a ja 50-60 :) ale to tylko na odcinku kilometra może.

na początek ekg:


nastrojowa muzyka do zdjęć:
"
no i zdjęcia:

"tutaj w lesie po południu jest dobrze.." © mateo


trochę wcześniej pomiędzy jedną mgłą a drugą:
droga w obłoki © mateo


niewiele brakło a ujrzałbym widmo człowieka z brokenu w beskidzie niskim hehe:
prawie widmo brokenu :) © mateo


waćpanowie, gore!!!:
las gore! © mateo


wewnątrz:
jesienna dentario-grandulosae fagetum © mateo


osiągnięcia tego uczy jawor na wl w kraku ;)
ach, ten piękny podrost jodłowy ;) © mateo


i tak się ograniczam ;)
kazik wie gdzie i kiedy jest dobrze ;) © mateo


już kiedyś było, ale teraz w innej scenerii:
cerkiew w Leszczynach © mateo


i zrobiło się tak... kolorowo:
barwy jesieni © mateo


i jeszcze tu:
po zimie przyszła jesień © mateo


nie w tę stronę z tym czasem, do jasnej cholery!!!
ale ten przewód od licznika brzydko wygląda ;) © mateo


za wcześnie ten zachód © mateo


nadchodzi noc © mateo


a na koniec zanurzam się w ciemność i mgłę:
ładnie to wygląda, ale z góry... © mateo


qrcze cały dzień ten bs mnie godziną stresuje. nie uznaje zmiany czasu, dla rowerzystów przeca lepiej było po staremu ;)


Dane wyjazdu:
43.01 km 0.00 km teren
01:25 h 30.36 km/h:
Maks. pr.:64.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:160 m
Kalorie: kcal

szum gum i wiatru

Piątek, 23 października 2009 · dodano: 23.10.2009 | Komentarze 4

tak w miarę szybko w miarę po płaskim.
dość mocno wiało, ale dało się przeżyć.
bez przygód, oprócz tego że przewiozłem aparat (tradycyjnie zapomniałem włożyć karty sd - za dużo masła z czosnkiem). taka się kolorowa jesień zrobiła - a jak są najlepsze warunki do focenia to tradycyjnie mi się coś zjebie. jako i dziś było.

z jazdy tyla, ale zakupiłem dziś rower :)
niestety nie jest to jeszcze góral, ale miejska damka dla łicz. kosztowała 120zł (!) na szrocie w jaśle, a im dłużej go czyściłem tym bardziej twierdzę że interes roku zrobiłem :) normalnie jest chyba w lepszym stanie niż szosówka moja, klasyczny osprzęt nie styrany, a wygrzebałem go z cmentarzyska - tzn wystawione zaczynały się od 200 stówek, ale gościu powiedział że jak chcę coś za 100kę to se muszę poszukać w trupiarni wśród tych do naprawy (na oko ze dwie setki ram tam było). jak zobaczył co wygrzebałem uparł się na 130, a i tak 10 mniej dałem :)
muszę tam kiedyś na spokojnie poprzeglądać te złomy bo dziś mnie czas gonił


"


Dane wyjazdu:
42.25 km 0.00 km teren
01:36 h 26.41 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal

jo se pude

Środa, 21 października 2009 · dodano: 21.10.2009 | Komentarze 2

ino jeszcze nie wiem gdzie.
abo tam ka się woda sieję, abo tam gdzie się dziewczę śmieje. do końca miesiąca się wyjaśni.
tymczasem wyjaśniła się pogoda, zima jak przyszła tak wzięła i znikła. zostało po niej błoto, resztki śniegu i połamane drzewa. i nici, kruca, z dobrej formy. wyjechałem dość późno i połowa trasy już po zmroku.
pod zamkową miało być spokojnie, ale niestety jechała załadowana ciężarówka. a ja starszy będę, ale mądrzejszy to już nie. pod górę 36kmph trochę mnie przeraziło, ale jak się jedzie w tunelu nie czuć zmęczenia. za to przychodzi ze zdwojoną mocą jak się tylko odpuści - to chyba wpływ adrenaliny :) no więc druga część podjazdu spokojnie siłą rzeczy. potem już raczej też spokojnie. po drodze minąłem Kingę (yeti91), zwyubierana że nie poznałem ;)
jutro ma być pogoda, choć wyraźnie modele UM z COAMPSem się gryzą co się nie tak często znów zdarza. może się uda do 500 jeszcze dobić w tym miesiącu.

no i znowu się spóźniłem na zachód :) © mateo


"


Dane wyjazdu:
55.23 km 0.00 km teren
02:09 h 25.69 km/h:
Maks. pr.:62.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:520 m
Kalorie: kcal

jesce mi w głowie suuumi

Czwartek, 8 października 2009 · dodano: 08.10.2009 | Komentarze 2

ależ wiatr. ależ pech.
pomyślałby kto patrząc po średniej że się nie zmęczyłem.

w sumie to czekałem na taki piękny południowy wiatr. z zamiarem wykorzystania go w pełni czyli rundki z granicy. no ale najpierw trzeba tam zajechać. więc do góry pod ten huragan. jako że za mocno się nie czułem to zmodyfikowałem plan i zajechałem na Jasionkę. w sumie pod wiatr spokojnie, więc i średnia wyszła mi przeokrutna - w tatmtą stronę równe 20!!! odwiedziłem tam kumpla, pooglądałem hektary i chyba największe gospodarstwo rolne w powiecie liczone w setkach hektarów. i zuruck. a tu niespodzianka. wiatr nie dość że znacznie stracił na sile to jeszcze zmienił kierunek na zachodni z odchyłką północną. czyli miejscami w oczy! no omal się nie załamałem. mimo tego zacisnąłem zęby i machnąłem 20km w 33 minuty, w tym dziurawy zjazd do małastowa z prędkością ok. 30kmph. czułem się jak kanczelara normalnie, ból w nogach i okrzyk na twarzy :)
no dałem się zrobić. gdyby wiatr wytrzymał to na tych 20km pewnie zszedłbym w okolice 25min.

uwielbiam okolice jasionki i wołowca, szkoda że asfalt tam coraz gorszy.
ciekawe czy sklep dalej dojeżdża w postaci autobusu. pewnie tak bo sklepik w krzywej zatvareny.
parę zdjęć po drodze wyprodukowałem, ale marność bo słońce nie świeciło, a tylko ono potrafi ukryć mankamenty mojego komapkta.

izbica w ropicy © mateo


mucha w rzepaku © mateo


się tych bobrów narobiło:
skazane na śmierć © mateo


droga donikąd © mateo



czyż ten growl nie jest zajebisty? :)
"
i ekg na prośbę:


Dane wyjazdu:
55.22 km 0.00 km teren
01:59 h 27.84 km/h:
Maks. pr.:79.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:780 m
Kalorie: kcal

to jest to!

Środa, 7 października 2009 · dodano: 07.10.2009 | Komentarze 1

czyli złota polska jesień.
ciepło, kolorowo, słonecznie i ten wiatr. tylko połonin za oknem brakuje ;)
no niestety nie wziąłem aparatu ze sobą, nie miałem czasu za bardzo, może jutro, choć też się nie zanosi.
przeturlałem się z Tomkiem, więcej było spokojnej jazdy i gadania, ale i ostre fragmenty też się znalazły. zjazd do uścia z czarnej - marzenie. pod silny wiatr było 78kmph, strach pomyśleć co będzie z wiatrem. no i prosta na łęgach łyknięta z prędkością powyżej 50kmph.

ekg:



i nuta. szkoda że nie grają w najbliższym czasie w szeroko pojętej okolicy. na koncertach to już w ogóle poza wszelaką konkurencją są :)

"


Dane wyjazdu:
25.75 km 0.00 km teren
01:00 h 25.75 km/h:
Maks. pr.:54.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: kcal

ćwiartka

Wtorek, 6 października 2009 · dodano: 06.10.2009 | Komentarze 1

czyli 25km ze średnią 25 na 25-lecie na tym padole :)

co ja się będę wygłupiał, ile ja mam lat żeby świrować?
ludzie robię 300km na 30tke, 40km w godzinę na 40tkę, ja mam to szczęście że świętuję ćwierćwiecze. nie lepiej pyknąć se spokojnie 25 a potem browarka?
no dobra, nie świętuję, zresztą to i tak było wczoraj, ale nieopatrznie z krk wsiadłem w busa, który na domiar złego jechał przez rzepienniki i tak mnie cholernie wytukło po tych zadupiach, dziurach i zakrętach że o mało co nie zwróciłem zajebistego kebaba z plant. no więc wczoraj odpuściłem.
ostatnio też słabo bo mi się łikend przedłużył albowiem łicz zaniemogła okrutnie i bawiłem się w pielęgniarkę zamiast romantycznie spacerować po naszej stolicy (nie mylić z wawą!)
nie wiem co jest ale widzę że zawsze jak przychodzi początek miesiąca to wypadam z rytmu. fatum jakieś.

no dobra. se prezent zrobiłem, a co! zakupiłem lampkę (w końcu) co umożliwia mi jazdę po nocy. no i jeszcze długopalczaste rękawiczki coby mi witki nie marzły. więc dziś ruszyłem w ciemność. zwyubierałem się jak eskimos a tu ciepło. qrwa. nigdy nie mogę utrafić. na bs od wczoraj czytam że gdzieś tam pada - no i doszło na ten koniec PL. choć u mnie nie padało, to nad gorlicami, miastem ludzi umarłych, nawet pogoda się załamuje. i oczywiście mokro. a z obu stron miasta sucho. paranoja. jechałem więc wolno coby się nie strzaskać. odświeżyłem po kilku latach podjazd na zamkową - po ciemku jakiś płaski się wydaję. z góry próbowałem pofocić ale 4sek naświetlania to stanowczo za mało na nocne panoramy, a mój kompakt nie oferuje więcej. a na koniec o mało nie rozjeżdżam czarnego kota. nie udało się, no ale wczoraj zaliczyłem lisa (autem oczywiście).
dziś spokojnie bo jutro powrót do przeszłości - przeturlam się z Tomkiem - normalnie nie wiem czy go poznam po 6 latach :)

25 lat nie wróci, ten najłisz też nie:
"