Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2009

Dystans całkowity:402.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:14:20
Średnia prędkość:25.97 km/h
Maksymalna prędkość:68.90 km/h
Suma podjazdów:2000 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:33.52 km i 1h 18m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
52.45 km 0.00 km teren
01:48 h 29.14 km/h:
Maks. pr.:52.45 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kasztelania biecka

Czwartek, 26 listopada 2009 · dodano: 26.11.2009 | Komentarze 3

i okolice. nie wiem czym biecz podpadł na górze, pewnie faktycznie tymi katami, ale znów mgła i zimno, choć dookoła ok.
trochę się ostatnio rozleniwiłem, ale mnie przerzuciło na kraniec PL i już nie bardzo jest sens dojeżdżać rowerem.
a jak go już umyłem to nie chciałem jeździć po mokrym asfalcie, no i tak zeszło.

miało być tylko do biecza, ale jakoś się rozpędziłem i zajechałem do binarowej. trasa od biecza jak na wieczór marzenie - płasko, droga oświetlona, nowy asfalt, zero ruchu (na10km ze 3-4 auta).
mimo spokojnej jazdy wyszło dość szybko, byłoby ponad 30kmph, ale na ostatnich 10km dostałem mocny wiatr w oczy.

dziś taki ładny dzień tu był, bezchmurne niebo, słońce. a ja w górach, lesie, błocie i we mgle, na zimnie i wietrze. o niebo lepiej niż w ciepłym biurze :)

no i mój ulubiony utwór bluesowy:



Dane wyjazdu:
27.77 km 0.00 km teren
01:16 h 21.92 km/h:
Maks. pr.:68.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: kcal

listopad mnie dopadł

Poniedziałek, 23 listopada 2009 · dodano: 23.11.2009 | Komentarze 3

ależ nie mogłem rano zatrybić. jak mnie budzik wyrwał o 6ej to zastanawiałem się czemu dzwoni i jaki jest dziś dzień. uświadomienie przyszło z bólem parę sekund później. jednak trzeba wstać w środku nocy.
mając w pamięci meteorogramy icm bardzo się łamałem, ale w końcu się przełamałem.

rano coś nie mogłem się rozgrzać, nie było też pary w nogach i płucach, stąd i dwie minuty dłużej niż zwykle.
w ciągu 8h zdążyło się całkowicie zachmurzyć, rozlać - wpędzając mnie w ropacz, a potem dla odmiany jeszcze całkiem rozpogodzić.

z powrotem przez góry z nadzieją na złapanie przez 5 minut promieni zachodzącego słońca, ale zanim się dowlokłem na górę słońce schowało się za jedyną chmurą na zachodzie wychodzącą zza horyzontu.
potem już bardzo spokojnie wyrównać stratę w km przez powrót krótszą drogą, ale nie zabrakło stromego podjazdu, jazdy kolarzówką po miedzach i polach oraz tony błota na rowerze (choć się pewnie była skumulowała z kilku dni). niektórzy nawet górali po terenie nie mają takich brudnych. a średnia jak w emtebe :)
nie ma sensu codziennie czyścić jak jest mokry asfalt gdzieś zawsze, ale dziś już muszę coś zrobić bo wstyd jeździć.

trochę ożywienia bo lewy jestem.


Dane wyjazdu:
44.44 km 0.00 km teren
01:46 h 25.15 km/h:
Maks. pr.:68.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal

dzienny patrol, nocny patrol

Piątek, 20 listopada 2009 · dodano: 20.11.2009 | Komentarze 3

a ja pomiędzy.
rano coś mnie termometr oszukał i nie ubrałem czapki. a w bielance zupełnie biało, taki mróz. nie miałem nawet serca się zatrzymać i zdjęcia zrobić, nie chciałem się wybijać z rytmu przed samym clou podjazdu.
a tam w końcu zobaczyłem Tatry, ostanio jakoś nie chciały mi ukazać swojego oblicza. na zjeździe nawet nie zamarzłem.

dziś wyjątkowo z powrotem przez góry, coby zaczerpnąć słońca przez 5 minut, bo w Łosiu już zaszło. na szczycie poczekałem aż słońce całkiem zajdzie coby na Tatry looknąć raz jeszcze.
a że trasa wyszła krótka i dużo przewyższenia, musiałem to jakoś rozpłaszczyć :)
więc zamiast zjechać do domu pokręciłem się jeszcze trochę na spokojnie.
krew jego dawne bohatery, a imię jego będzie czterdzieści i cztery
i na tylu skończyłem.


na 5 minut przed wschodem słońca. nie mogłem zaczekać coby się do pracy nie spóźnić :)
góry w chmurach przed wschodem słońca © mateo


a w Tatrach słońce już wzeszło. (na fotkach bez zoomu te Tatry wyglądają jakby były trochę dalej niż w rzeczywistości)
w tle tatry oświetlone wschodzącym słońcem © mateo


po południu już się przestraszyłem że Tatr nie zobaczę:
zachód w beskidzie niskim © mateo


ale po chwili refleksji że muszą być widoczne, sprawdziłem:
zachód słońca za tatrami © mateo


coby nie było całkiem monotematycznie toć i pinus silvestris:
sosenka © mateo


Tatry z bn © mateo


i po emocjach:
Tatry po zachodzie © mateo





Dane wyjazdu:
31.95 km 0.00 km teren
01:15 h 25.56 km/h:
Maks. pr.:64.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:310 m
Kalorie: kcal

ciemne, skłębione zasłony

Czwartek, 19 listopada 2009 · dodano: 19.11.2009 | Komentarze 6

dla odmiany dziś nie lało o świcie, więc mogłem wystartować rowerem.
jakoś ciężko na podjeździe mi szło a czas w sumie dobry. nie ma to jak 'obiektywne' odczucia.

po południu tak się niebo wzięło i zaciągło, że aż ciemno się zrobiło. z niepokojem patrzyłem na góry pełen złych przeczuć, że niebo pęknie mi na głowę jak tylko skończę pracę. na szczęście stało się inaczej. jakieś 2 minuty po wyruszeniu na horyzoncie zaczęło się lekko czerwienić i przejaśniać. chciałem to zobaczyć z góry, więc dziś przedłużyłem powrót, głównie w wymiarze vertykalnym.
przerażają mnie te strome, wyasfaltowane drogi do przysiółków rozsianych po górach. dziś jedną taką drogę wybadałem: prędkość 6kmph, w górnym chwycie przejechałem ze 2-3metry na tylnym kole... jeszcze kolarzówką tak nie jeździłem :)
pozostaje albo mały blacik albo 39-25(27)

podczas gdy ja walczyłem ze stromizną zrobiło się całkiem kolorowo.
niestety zacząłem za bardzo eksperymentować z czułością na kompakcie i skopałem wszystkie zdjęcia. te mają więc tylko wartość dokumentalną.

sosenki © mateo


tam to zjeżdżam ponad 70kmph :)
ropska góra © mateo


chełm © mateo


szkoda że już od połowy nie ma takiej mocy jak w ostatnim refrenie :)


Dane wyjazdu:
33.01 km 0.00 km teren
01:07 h 29.56 km/h:
Maks. pr.:48.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kasztelania biecka

Środa, 18 listopada 2009 · dodano: 18.11.2009 | Komentarze 6

znowu rano lało okrutnie i pozostał wieczorny biecz, a taka fajna pogoda się o zachodzie zrobiła...
różnica temperatur na odcinku 10km - chyba z 5 stopni. w bieczu koło 0, przymrozek powstrzymały tylko przewalające się mgły różnego rodzaju, a w gr ciepło.
nikt mnie nie chciał rozjechać, tylko ja już pod koniec się zamyśliłem i o mało nie wjebałem się pod auto. cosik słabo u mnie z koncentracją po dniu grzebania w papierach i opisywaniu tego burdelu :/
dziś mnie natchło na zdjęcia, ale nie jest to dobry pomysł. po pierwsze, w bieczu mało naturalnych statywów tam gdzie da się coś złapać w kadr, a po drugie rynek na górce i trzeba się zmachać, a potem niepotrzebnie stygnąć.

biecki ratusz nocą © mateo


renesansowa brama i późnogotycki kościół Bożego Ciała © mateo




a ten mjuzik to nawet w reklamie jakiejś pralki słyszałem ;)



Dane wyjazdu:
45.53 km 0.00 km teren
01:47 h 25.53 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kaka demona

Wtorek, 17 listopada 2009 · dodano: 17.11.2009 | Komentarze 0

zaraziłem się jakimś demoniskiem od łicz. tudzież bioprądami.
co prawda 3 zgaszone latarnie to nic w porównaniu do jej średnio 5 w przeciągu 20minutowego spaceru, ale jakoś zwracam już na to uwagę.

jako że z rana się rozlało odpuściłem Łosie i został mi po powrocie i po ciemności Biecz. w tamtą stronę z delikatną jazdą średnia 32, tak wiało. a potem zacząłem kombinować. jednak nieznane zjazdy z czołówką i bez latarni nie pozwoliły się rozpędzić, podobnie jak całkiem mokre asfalty na pn-wsch od Biecza. chyba przyjechałem zaraz po ulewie. i udało się zostać suchym.
w Binarowej próbowałem wyfocić kościół (na liście UNESCO) ale się w kadrze nie zmieścił a po błotach nie chciało mi się biegać.
w bieczu przysiadłem na rynku w celu rozmowy telefonicznej i podeszła do mnie jakaś kobita, normalnie ubrana.
- ma pan papierosa?
- nie mam.
- da mi pan?
- nie mam!
- ale ja nie mam pieniędzy!
- ja też nie mam.
- a da mi pan papierosa?
i tak w kółko (ja w tym czasie gadałem przez telefon)
a na koniec:
- na ósmej jest ładnie ale najładniej jest tam na 12ej. do widzenia.

może o godzinę chodziło? choć rynek w bieczu nie różni się znacząco w obu tych godzinach - tak samo pusto (mi się podoba).
biedna kobita, cosik się jej poprzestawiało.

z powrotem pod mocny wiatr - w porywach na prostej prędkość spadała do 18tu.

a na dziś ostrzejsza, ostatnio to chyba nawet popowa nuta ;)
ściągnij wianki i stań przed wyżellakiem!


Dane wyjazdu:
26.00 km 0.00 km teren
00:58 h 26.90 km/h:
Maks. pr.:64.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: kcal

barra barra lalach we ness menhoussine

Poniedziałek, 16 listopada 2009 · dodano: 16.11.2009 | Komentarze 2

w końcu pogoda pozwalająca na dojazd, choć asfalt mokry.
z powrotem byłbym się na jedynym w Łosiu skrzyżowaniu rozjebał, bo mi się drogi z pierwszeństwem poprzestawiały. ale nabyta nieufność (pomijając wrodzoną durnotę) pozwoliła w porę zorientować się w sytuacji (którą wrodzona durnota sprowokowała).
rozmieniam się już całkiem na drobne - miałem sobie pyknąć traskę do biecza jeszcze, ale że zaginęła nam w lesie taśma to wziąłem auto i pojechałem szukać. oczywiście nie było bo musiał ktoś w biurze podpierdolić. piątek 13ego mnie dopadł po raz pierwszy. no więc wypłaty jeszcze nie doczekałem a już prawdopodobnie będę stratny :)

ciężki ten arabski. pismo to w ogóle jakaś abstrakcja. ale mjuzik baj rachid tara warty posłuchania. użyte imho w jednym z najlepszych soundtracków Zimmera, a moim ulubionym.


Dane wyjazdu:
30.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:unijny

tropem Glebożercy

Niedziela, 15 listopada 2009 · dodano: 16.11.2009 | Komentarze 1

tak to jest jak baba za magisterkę z gleb się bierze... ;)
czyli kopać z łicz odkrywki z gleb na 'stepie' w skotnikach (dwa wyjazdy: tamta niedziela i ta sobota).
glebożerca miałby co tam wyczyniać - poziom próchniczny w niektórych miejscach dochodził prawie do metra głębokości. z kolei woda gruntowa miejscami na powierzchni :/
dziki w międzyczasie zajęte były bieganiem po centrum i kiereszowaniem ludzi więc ich w mateczniku nie było.

przynajmniej sprzęt na ugryzł/użorł/ujot mają niezły - łopata fiskarsa się nadała. pożyczonemu góralowi też pasowała - na rowerze z zamontowaną łopatą czułem się jak rycerz na turnieju walki z lancą. tylko na ścieżce do tyńca nie do końca się komponowałem z lansiarskim otoczeniem, ale następnym razem zamontuje w poprzek i żaden wycinak mnie już nie wyprzedzi! :)

z innych przygód: stanąłem pierwszy w życiu raz oko w oko ze strażą miejską. nie wiem dlaczego, ale przejście alei w niedozwolonym miejscu (zamiast przejściem podziemnym) skończyło się... pouczeniem. więc do esemesów nic nie mam.


Dane wyjazdu:
25.68 km 0.00 km teren
00:58 h 26.57 km/h:
Maks. pr.:61.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: kcal

asfaltowe tango

Piątek, 6 listopada 2009 · dodano: 06.11.2009 | Komentarze 1

kolejna dawka chwilowo codziennych 25km.
o świcie jazda raczej powabnie nie wyglądała, ciężko mi podjazd szedł. a z powrotem to już prawie tango, tym bardziej że spieszyłem się na pkp :)
dziś jakoś nie mogłem zatrybić i się dobudzić - w ogóle dzień ciągnął się okrutnie dopóki nie zorientowałem się że systemowy zegar spóźnia półtorej godziny...
z rana delikatnie na plusie, po południu nawet chyba ze 7 stopni było więc ciepło. niestety katar mi się przypelętał i każdy się mądrzy że to od roweru, co oczywiście mija się całkowicie z prawdą.

drum bun :)


Dane wyjazdu:
25.57 km 0.00 km teren
00:59 h 26.00 km/h:
Maks. pr.:60.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: kcal

jest dobrze, łzy jeszcze nie zamarzają

Środa, 4 listopada 2009 · dodano: 04.11.2009 | Komentarze 6

patrząc o 6ej z rana na termometr i widząc 6 stopni poniżej zera poczułem dreszczyk. nie zimna, bardziej emocji.
no i okazało się że zaklejenie przednich otworów w kasku i wsadzenie w czubki butów folii zdecydowanie poprawiło komfort cieplny. chusta na twarzy natomiast zapewniała wstępne ogrzanie powietrza, więc było ciepło. na zjeździe najgorszy problem mam z łzawieniem. ale jak w temacie, choć ciekawe jaka jest temp odczuwalna przy -6C i 60 kmph.
w tamtą stronę wolniej niż wczoraj, nie wiem czemu. a powrót zdecydowanie szybszy - wiatr już był w normie czyli z zachodu. zdjęć nie robiłem bo się pochmurało i szarówka się szybko zrobiła.
generalnie ludzie w biurze mają mieszane uczucia co do mnie - patrzą trochę z politowaniem, a trochę z podziwem. jak dorwę coś na szerszych oponach to w zimie zostanie im tylko politowanie, choć pewnie do tego czasu już zapomnę o biurze i będę gonił po terenie.
jutro impreza w godzinach pracy z okazji huberta.
nie jest źleeee!
proroczy tekst, stała się 'zbyt ludzka niż bym tego chciał' :)