Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:763.69 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:25:14
Średnia prędkość:30.27 km/h
Maksymalna prędkość:81.00 km/h
Suma podjazdów:2055 m
Maks. tętno maksymalne:186 (93 %)
Maks. tętno średnie:168 (84 %)
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:58.75 km i 1h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
39.00 km 0.00 km teren
01:22 h 28.54 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 92%)
HR avg:138 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

slovenska hranica

Środa, 28 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 0

dane orientacyjne bo po tym dziurawym sabinovie coś mi licznik szwankuje. a rower szczela, pstyka i krzypi.
na granice icurik. magura 8.51, chyba za to że nie miałem prędkości i nie hamowałem :)
wracam już w mocnej szarówce, bez lampek, ale na szczęście ruch jest śladowy (2 auta na 15km).
w ogóle nie mam coś ochoty i sił do jazdy, chyba przez tą burzową pogodę i skoki ciśnienia.


Dane wyjazdu:
95.00 km 0.00 km teren
02:36 h 36.54 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:
HR max:186 ( 93%)
HR avg:159 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

Vychod Road Liga Sabinov

Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 26.05.2014 | Komentarze 0

mój pierwszy wyścig za południową granicą.
uderzamy we czterech: Seba, ja i Wojtki K. i G. późno wyjeżdżamy, bo start planowany jest po 13ej. docieramy sprawnie na miejsce, w sam raz coby objechać rundę samochodem. na trasie akurat walczą starsze kategorie mastersów. miny nam rzędną po połowie rundy, gdy widzimy fatalny asfalt na wąskich, krętych zjazdach. ściana wody lejąca się z nieba na Preszów wcale nie poprawia nastroju.
dojeżdżamy na start do Sabinova, rejestracja, powolne rozpakowanie i rozgrzewka. a potem zaczyna się po trochę komedia.
najpierw opóźniony start, potem dzielą start kat. A i B. przy czym A na starcie dowiaduje się że zamiast 8 okrążeń mają do przejechania 9 (11km więcej). po czym następuje coś, z czym spotykam się po raz pierwszy: imienne sprawdzanie obecności z listy startowej (!). sędziowie (trochę jak spod sklepu) ostrzegają też, że nad rundą przeszłą burza i na mokrych dziurawych zjazdach u starszych mastersów było 6 upadków, 2ka skończyła w szpitalu. nasz start przeciąga się prawie o godzinę.
po starcie dojazd do rund za pilotem bo drogowcy wymalowali drogę. ja wybieram odmienną taktykę od Wojtków i spokojnie pilnuję tyłów peletonu. wszystkie górki okazują się dużo lżejsze niż w trakcie objazdu samochodem. po wjeździe na rundę tempo żwawe, nikt nie odskakuje. po minięciu mety i małym podjeździe zaczyna się fatalny zjazd. ja hamuję, ale reszta po dziurach idzie dokręcając. po wjeździe na normalny asfalt mam już stratę i ledwo dociągam do grupy. sytuacja powtarza się przez 3 rundy, ale za każdym razem dociągam. Wojtek K. ma problem z łańcuchem i zostaje chyba na drugim kółku, drugi Wojtek znika mi chyba rundę dalej. 4 kółko to chwila odpoczynku i pierwsze skoki, 5 to zmiany tempa - szarpanie i próba ucieczek. 6 też rwane, a 7 to już typowe czarowanie. przy rwaniach wszelakich to zawsze ja jestem ostatnim albo przedostatnim który się trzyma w grupie. po 3 kółkach już odważniej jadę te sakramenckie zjazdy i nie tracę tyle sił na dociąganie. na 7mym kółku z nieba spada mi Seba i ratuje mnie łykiem wody bo mi starczyło na 5.
przed metą zostaję nas 10tka, koleś z popradu odskakuje trochę wcześniej i długim finiszem dociąga do mety. ja trochę za ostrożnie finiszuję zadowalając się dojechaniem w pierwszej grupie. z tej 10tki kończę 6ty co daje mi 5tą pozycję w kategorii (choć myślałem że przede mną było 2 mastersów i w kat jestem 4. tak czy siak brakło do piwa :)

wyścig generalnie partyzancki, burdel na starcie, zabezpieczenie trasy wołające o pomstę do nieba. cud że na zjazdach czy na finiszu nie doszło do groźnego wypadku. ja sam raz zblokowałem tylne koło i jechałem poślizgiem jak na zakręcie na zjeździe wyjechał nam skuter. trochę za dużo ryzyka w tych zjazdach było.

dane org (2:36:32) bo mi licznik przez te dziury przestał działać.

zdjęcia CK Kezmarok:

Na starcie, Sabinov
Na starcie, Sabinov © ck kezmarok

Na starcie, Sabinov
Na starcie, Sabinov © ck  kezmarok

Po starcie
Po starcie © NaDaL Komt

Pilnuje tyłów :)
Pilnuje tyłów :) © NaDaL Komt

Chyba przedostatnia runda
Chyba przedostatnia runda © NaDaL Komt

Chyba przedostatnia runda
Chyba przedostatnia runda © NaDaL Komt

Finisz
Finisz © NaDaL Komt

Finisz
Finisz © NaDaL Komt


Dane wyjazdu:
103.42 km 0.00 km teren
03:24 h 30.42 km/h:
Maks. pr.:75.50 km/h
Temperatura:100.0
HR max:186 ( 93%)
HR avg:151 ( 75%)
Podjazdy:1230 m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

aaaaaaa

Środa, 21 maja 2014 · dodano: 23.05.2014 | Komentarze 0

mała masakracja z okazji dnia wolnego w pracy i zdania na kat a.
najpierw wypijamy w sklepie po szwejkowym, co nie napawa mnie chęcią do jazdy.
po wczorajszej jeździe i porannym stresie wcale nie mam sił na dłuższą trasę. no ale Wojtek K. pojawia się zgodnie z zapowiedzią i jedziemy.
najpierw solidne tempo pod Warzkę, pierwszy raz w tym sezonie na podjeździe jadę powyżej 180. zjazd, długie proste w upale i pod wiatr i umieram. już po 25 km. takiego kryzysu nie miałem jeszcze w tym roku. przez Florynkę, Polany i Berest ledwo trzymam koło i mam chęć zawrócić. no ale zaczął się podjazd na Krzyżówkę i tam w cieniu odżywam i nabieram chęci do jazdy. potem już jakoś sprawniej idzie, choć i tak większość się wiozę na kole. z magury solidny zjazd na dorżnięcie. i dwie godziny futsalu wieczorem w ramach regeneracji.

Route 2 614 777 - powered by www.bikemap.net



Dane wyjazdu:
62.95 km 0.00 km teren
02:02 h 30.96 km/h:
Maks. pr.:71.00 km/h
Temperatura:
HR max:186 ( 93%)
HR avg:145 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

(nie)tradycyjny wtorek

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 20.05.2014 | Komentarze 0

nie do końca tradycyjny wtorek bo zamiast katowania magury jedziemy z Sebą wzdłuż klimkówki do hańczowej i stamtąd przez regetów i magurę do gorlic. tempo dosyć solidne, bardziej się męczymy niż na Równicy...
pod klimkówkę narzucam mocny rytm ale i tak zostaje objechany jak dziecko. pod kiczorkę ja z blatu, pod magure już jedziemy spokojnie. potem intensywny zjazd do gorlic.
w końcu osiągnąłem wyższe tętno w górach, ale to przy finiszu na kiczorce a nie podczas normalnego kręcenia.
fajna pogoda, choć trochę parno. w ogóle się gorąco zaczyna robić, co może się odbić negatywnie na mojej chęci do jazdy


Dane wyjazdu:
48.85 km 0.00 km teren
01:49 h 26.89 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 92%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

puchar równicy

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0

gdyby nie to że mieliśmy już opłacony start i zarezerwowane noclegi pewnie byśmy nie pojechali. za dużo wody wylało się ostatnimi czasy na Karpaty. i nie chciało przerwać. choć icm koło czwartku dawał nadzieję, w piątek już rozwiał wszelkie wątpliwości :) będzie padało cały czas... no więc po robocie pakujemy z Sebą rowery na dach, a kobiety do auta i jadymy na wykend w przeciwległy nam krańcowo beskid.
zaraz po starcie solidne oberwanie chmury czyści nam rowery. boję się czy drogi będą przejezdne, ale się okazuje że to tylko u nas.
na miejscu jesteśmy po 21ej, więc biuro zawodów zostawiamy na rano.
w nocy leje, rano rzęsista mżawka. kulturalnie podjeżdżamy autem do biura zawodów, odbieramy numery, patrzymy na kolegów marznących po autach i chwalimy sobie w duchu decyzję o noclegu. wracamy do 'apartamentu' i na spokojnie zbieramy się na start.
ja lata nie jeździłem w deszczu i nawet nie wiem jak się dobrze ubrać. biorę worki foliowe pomiędzy dwie pary skarpetek coby za szybko nie stracić czucia w stopach. może by i zdało to lepiej egzamin gdyby zaraz po wyjeździe z mieszkania jakiś debil nie wylał na mnie całej kałuży podczas wyprzedzania. podczas dojazdu i rozgrzewki próbuje się oswoić z wydłużoną jakieś 10 razy drogą hamowania. trochę jestem w szoku i strachu i na starcie 200 osobowym peletonie ustawiam się z tylu.
organizator podaje szczegóły zmienionej trasy, co mi i tak wiele nie mówi. nie mogę się doczekać startu bo się całkiem zimno zaczyna robić. po starcie staram się sukcesywnie ale przede wszystkim ostrożnie przesuwać do przodu. Seba gdzieś mi znika i nie wiem gdzie jest. na pierwszym podjeździe jadę delikatnie, szczególnie daje się we znaki kostka brukowa. po jej minięciu wyprzedza mnie Seba, wskakuje mu na koło i dojeżdżamy do końca podjazdu. zjazd zaczynam pierwszy i tracę już całkiem kontakt z Sebastianem. jak się okazuje miał przygody, jeden gość przed nim wylatuje, drugi zatrzymuje mu się na tylnej przerzutce i mu ją 'reguluje'. ja staram się cały czas trzymać kontakt z grupą z przodu żeby czasem nie pomylić trasy. na podjeździe zaczynam ostrzej i parują mi całkowicie okulary. dla mnie to trochę większy problem niż dla zwykłego śmiertelnika, no ale nie da się jechać w okularach. próbuję schować je do kieszonki i przez mocowanie z zamkiem w kurtce tracę kontakt z grupą. jak mi się już udaje uporać z okularami, zaczynam pościg. prawie całe okrążenie dochodzę kogoś przed sobą, nie mogąc zebrać większej grupy. podjazdy mi idą dobrze, zjazdy wbrew pozorom jeszcze lepiej. sakramencka różnica między tym co widzę tu a tym co widziałem na pętli. tam samobójcy, a tu każdy ostrożnie. na drugiej albo trzeciej rundzie wyprzedza mnie koleś w pomarańczowym stroju. siadam mu na koło i razem z jakimś chłopaczkiem z gliwic ostro gonimy. dochodzimy większą grupę wprowadzając do niej trochę życia i tempa. z tej ok 30 osobowej grupki po piątej rundzie robi się może 10tka. podjazdu pod równicę nie znam i jadę spokojnie, chyba 5ty z mojej grupki. odeszły mi już siły na ściganie i spokojnie niezagrożony kręcę do mety. nikogo przede mną i za mną. 10 metrów przed metą słyszę okrzyki i charakterystyczny szum. nie oglądając się staję w pedały i dociskam. na kresce wyprzedzam gościa który wyłonił się z mgły o przysłowiowy błysk szprychy. w wynikach okazuje się że był 0,02sek! przede mną. chyba na kierownice (numer i pomiar czasu) przegrałem...
kończę 38 open. na mecie herbata, czekam na Sebę który wpada niecałe 5min  po mnie. i wtedy zaczyna się koszmar... zjazd z mety do ustronia. nie pamiętam kiedy tak zmarzłem. łapy bolą od hamowania, a na dole drgawki. obojętny na wszystko kieruję się na mieszkanie, gdzie zgodnie z umową mam pierwszeństwo do prysznica. ale za mało przewagi miałem na mecie coby się przez 5 minut zagrzać i uderzam w ubraniu pod kołdrę. po jakiejś pół godziny dochodzę do siebie :)

mogło być lepiej, ale jednak jechałem zachowawczo dopóki nie oswoiłem się z warunkami. sił starczyłoby na więcej.
po południu i w niedziele jeszcze mała turystyka i powrót w niedziele po południu do domu.

Zdjęcie symbol Pucharu Równicy 2014
Zdjęcie symbol Pucharu Równicy 2014 © barbara Dominiak

Pogoń
Pogoń © Barbara Dominiak

Pomarańczowa pogoń
Pomarańczowa pogoń © Barbara Dominiak

Pomarańczowa pogoń
Pomarańczowa pogoń © Barbara Dominiak

Zakręt na mokrym zjeździe
Zakręt na mokrym zjeździe © Barbara Dominiak

Na mecie, jeszcze przed hipotermią :)
Na mecie, jeszcze przed hipotermią :) © Michał Kuźma


Dane wyjazdu:
30.10 km 0.00 km teren
01:25 h 21.25 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max:181 ( 90%)
HR avg: (%)
Podjazdy:825 m
Kalorie: kcal
Rower:emtebe

2xMM

Wtorek, 13 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0

trening górski potrzebny jak rybie woda. więc po pracy zaraz biegnę do kanciapy, ściągam szosę z sufitu a tu jakiś kamerton czy cuś? no tak, szprycha strzeliła, jednak nie wytrzymała naprężenia. no to posprzątane. ale na drugim haku wisi emtebe, przeca to też rower, i dwa kółka ma...
ściągnąłem, przetarłem z grubej warstwy kurzu i zaatakowałem magurę, ale tym razem już na sam szczyt (813m) dwa razy. no nie jest to szosa i się lekko nie jedzie - na przełęcz 10.20 i 11.00, i to przy nie takiej znowu lajtowej jeździe. opór większy :)
na szutrówce już się lepiej jedzie niż na asfalcie (chyba za to że tu nie ma porównania do szosy). drugim razem trochę rosi i zjazd ze szczytu delikatny.





Dane wyjazdu:
90.02 km 0.00 km teren
03:08 h 28.73 km/h:
Maks. pr.:72.50 km/h
Temperatura:14.0
HR max:181 ( 90%)
HR avg:137 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

grosar + M

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 1

niedzielna zbiórka na grosarze. dziś coś biednie, chyba się pogody ludzie wystraszyli, a tu się całkiem ładnie po drodze zrobiło.
spokojna jazda po pograniczu województw (grudna-cieklin i okolice). choć na początku coś mi serducho waliło i nie mogłem oddechu wyrównać, potem już normalnie.
ja jeszcze przy powrocie do ropicy zahaczam o magurę, pierwsza prosta i silny wiatr tak mnie masakrują że nie schodzę poniżej 10min (10.05). jeszcze delikatnie na szczyt i zjazd na mieszkanie.
wstyd się przyznać ale to chyba najdłuższa jazda w tym roku.

i zdjęcie od Rafała M:
Grosarowa zbiórka
Grosarowa zbiórka © mateo


Dane wyjazdu:
62.28 km 0.00 km teren
01:58 h 31.67 km/h:
Maks. pr.:51.50 km/h
Temperatura:14.0
HR max:173 ( 86%)
HR avg:134 ( 67%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

płasko

Czwartek, 8 maja 2014 · dodano: 08.05.2014 | Komentarze 0

nogi trochę po hali bolały więc padło na płaskie. a że nie pamiętam o której się ciemno robi i nie miałem światełek to pomknąłem na Libuszę pyknąć 3 pętelki (z i do szymbarku).
a najciekawsze że w obie strony pod wiatr, bo się zmienił jak jeździłem w kółko :)




Dane wyjazdu:
20.02 km 0.00 km teren
00:38 h 31.61 km/h:
Maks. pr.:57.50 km/h
Temperatura:
HR max:163 ( 81%)
HR avg:136 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

ostr

Środa, 7 maja 2014 · dodano: 08.05.2014 | Komentarze 0

w zasadzie takie nic, niegodne nawet wpisania, prawie że rekreacja (do sklepu do gorlic) gdyby nie powrót pod sakrucki wiatr. jak ja nie cierpię jazdy pod wiatr.


Dane wyjazdu:
64.36 km 0.00 km teren
02:15 h 28.60 km/h:
Maks. pr.:73.00 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 89%)
HR avg:142 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

4xm

Wtorek, 6 maja 2014 · dodano: 06.05.2014 | Komentarze 0

w życiu tyle razy jednego podjazdu nie tłukłem. no ale Seba nie miał litości i kazał podjechać 4 razy.
najpierw do gorlic do ostrego z wiatrem w plecy, stąd średnia tam prawie 40kmph i nawet nie trza się było męczyć. potem z powrotem pod ten sakrucki wiatr i cztery wyjazdy w tempie ok 9.30-9.50. ostatnim razem coś mi zaczął łańcuch skakać po kasecie, nie wiem skąd ani czemu.
magura dziś na miękko, co mi się raczej nie zdarzało. trochę się gubię też w nowych wartościach tętna, średnio z 10 mniej jak zwykle do tego roku. chyba starość idzie :)