Info
Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/hWięcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Październik4 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 1
- 2014, Sierpień13 - 0
- 2014, Lipiec9 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 2
- 2014, Maj13 - 1
- 2014, Kwiecień15 - 1
- 2014, Marzec9 - 0
- 2014, Luty3 - 0
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec8 - 2
- 2013, Czerwiec15 - 2
- 2013, Maj17 - 5
- 2013, Kwiecień6 - 0
- 2012, Październik2 - 2
- 2012, Wrzesień16 - 8
- 2012, Sierpień5 - 4
- 2011, Lipiec4 - 6
- 2011, Czerwiec7 - 12
- 2011, Maj6 - 3
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec2 - 5
- 2010, Sierpień10 - 7
- 2010, Lipiec14 - 12
- 2010, Czerwiec17 - 14
- 2010, Maj8 - 22
- 2010, Kwiecień11 - 24
- 2010, Marzec2 - 8
- 2010, Luty1 - 3
- 2009, Listopad12 - 34
- 2009, Październik11 - 30
- 2009, Wrzesień16 - 23
- 2009, Sierpień16 - 17
- 2009, Lipiec3 - 0
- 2009, Czerwiec11 - 24
- 2009, Maj11 - 16
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2009
Dystans całkowity: | 832.08 km (w terenie 13.00 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | 31:04 |
Średnia prędkość: | 26.78 km/h |
Maksymalna prędkość: | 81.56 km/h |
Suma podjazdów: | 6130 m |
Maks. tętno maksymalne: | 200 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 170 (85 %) |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 52.00 km i 1h 56m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
87.91 km
0.00 km teren
02:59 h
29.47 km/h:
Maks. pr.:81.56 km/h
Temperatura:
HR max:188 ( 94%)
HR avg:152 ( 76%)
Podjazdy:470 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
szybko, a jednak powoli
Poniedziałek, 31 sierpnia 2009 · dodano: 31.08.2009 | Komentarze 0
założenia były dwa: zejść poniżej 3h i na zjeździe do Strzyżowa przekroczyć w końcu 80kmph. trasa jak w ostatnim wpisie - tylko w drugim kierunku, również z modyfikacją podjazdu (czyli bezpośrednio z Niebylca a nie przez Gwoździankę).zaczęło się tragicznie - na wschodzie powietrze jakoś mi nie odpowiada i w gg często łapią mnie jakieś astmatyczne duszności. zaczęło się wczoraj wieczorem i nie puściło jeszcze. myślałem że jak tylko wyjadę to jakoś minie ale niestety tak się nie stało. cóż, będę miał usprawiedliwienie na koksy ;)
początek bardzo spokojnie, z Niebylca zaś rozdziewiczanie podjazdu. okazał się bardzo przyjemny, nie za sztywny, nie ma porównania z wariantem przez Gwoździankę, więc poszedłem mocno. jednak gdy tylko tętno skoczyło powyżej 180, nie miałem jak oddychać. musiałem więc podjechać bardzo spokojnie. na szczycie nawet się zatrzymałem z nadzieją na powrót normalnego oddechu oraz coby dokładnie rozejrzeć się w położeniu (widać stamtąd Rzeszów - ok. 30-40km w linii prostej - niestety znów bez aparatu). na zjeździe popuściłem wodze fantazji i w końcu po raz pierwszy w tym sezonie przekroczyłem 80tke.
na wyjeździe ze Strzyżowa były jakieś roboty i zasyfiony kamyczkami asfalt. chcąc ominąć korek przejechałem przez kamyczki i stało się. jako że zapas też dziurawy wziąłem się za klejenie. niestety łatki okazały się być w fatalnym stanie. z pierwszą dętką nie dałem rady, choć walka trwała bardzo długo. na szczęście zapas okazał się trochę szerszy i jakoś udało się go posklejać. nie miałem wielkiego zaufania do tej wulkanizacji więc zuruck fahren do centrum Strzyżowa zlokalizować sklep rowerowy i uzupełnić zaopatrzenie. Starsza pani w sklepie rowerowym /:)/ na początku zawiodła me nadzieje, jednak po chwili wspólnych wysiłków udało się z pudła wygrzebać dętkę do szosy. zafundowałem też sobie łatki, bo stare nie nadają się do niczego. uspokojony pojechałem dalej. po drodze zatrzymałem się oglądnąć vitarkę na sprzedaż, też mi z tym zeszło. kolejny, ponownie przymusowy postój na podjeździe pod warzyce. klejenie nie wytrzymało trudów podjazdu i musiałem wymienić tubę. do jasła wiatr nie przeszkadzał, ale od zmiany kierunku jazdy na zachodni zaczął nawet pomagać. stąd po początkowym słabym podjeździe i odpuszczeniu planów na zejście poniżej 3h pojawiła się szansa na zrealizowanie i tego zamiaru. przez jasło jak zwykle ostatnio za ciężarowym peletonem, więc bardzo sprawnie. wiatr tylko zamieszał jak zwykle na obwodnicy bieckiej - znów pojawiły się anomalie :) tam już byłem mocno głodny, bo wyjechałem przed obiadem, a i bidony świeciły rezerwą. z rozpędu już się nie zatrzymywałem po uzupełnienie - jak widać zapasy ładowane we mnie przez "teściową" w ciągu 3 dni wystarczyły spokojnie i pozwoliły na zejście poniżej 3h, choć pewnie główna w tym zasługa mniej sztywnej wersji podjazdu :)
mimo że rekord trasy jak dotąd, to czasowo długo zeszło - walka z dętkami, oglądanie auta, i zamiast być przed 17ta byłem po 19ej :/
ps. jak małopolska i podkarpacie długie i szerokie wykopki w pełni :)
Dane wyjazdu:
87.03 km
0.00 km teren
03:01 h
28.85 km/h:
Maks. pr.:69.10 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 92%)
HR avg:159 ( 79%)
Podjazdy:470 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
kierunek wschód - tam musi być jakaś cywilizacja
Piątek, 28 sierpnia 2009 · dodano: 29.08.2009 | Komentarze 0
trasa jak tu tylko w przeciwnym kierunku i z delikatną modyfikacją. jazda w masakrycznym upale. w miarę szybko, gdyby nie podjazd ze Strzyżowa średnia byłaby ok 31. trasa podjazdu delikatnie zmodyfikowana -zamiast zjeżdżać przez Gwoździankę - podjazd na sam szczyt i zjazd bezpośrednio do Niebylca. nowy asfalt, ale pierwszy raz tamtędy zjeżdżałem więc bardzo spokojnie, tym bardziej że jest wąsko i kręto.wiatr do Jasła sprzyjał, potem już nie bardzo. a warunki wiatrowe na obwodnicy Biecza wartają badań naukowych - tam wieje jak chce, nigdy tego nie przewidzę. przez Jasło bardzo szybko wykorzystując przepisowo jadącą ciężarówkę. W Strzyżowie musiałem się zatrzymać pod sklepem i obalić połówkę. dwa bidony na taki upał to za mało a technicznego wozu jakoś akurat nie miałem. nestea green tea się nie umywa do liptonka, ale nie było za wielkiego wyboru w lodówce :/
5:16/1:30:17/1:29:20
Dane wyjazdu:
24.81 km
0.00 km teren
00:58 h
25.67 km/h:
Maks. pr.:46.25 km/h
Temperatura:
HR max:153 ( 76%)
HR avg:122 ( 61%)
Podjazdy: 20 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
do serwisu z autem
Czwartek, 27 sierpnia 2009 · dodano: 27.08.2009 | Komentarze 0
ależ upał. bardzo spokojnie, nie chciało mi się szybciej. zawieźć auto do serwisu, potem parę spraw na mieście i po odbiór wozu. powrót w klimatyzowanej kabinie co na dziś jest najlepszą opcją.nie wiedziałem że na tak niskich tętnach idzie wyciągnąć średnią powyżej 25kmph (max jak uciekałem ze skrzyżowania). gdyby nie korki, zatrzymywania się itp, byłoby więcej.
to by było na tyle, a teraz powrót do roboty fizycznej.
Dane wyjazdu:
35.42 km
0.00 km teren
01:22 h
25.92 km/h:
Maks. pr.:78.00 km/h
Temperatura:
HR max:185 ( 92%)
HR avg:164 ( 82%)
Podjazdy:530 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
zdybany przez zmrok w górach i lasach
Środa, 26 sierpnia 2009 · dodano: 26.08.2009 | Komentarze 0
po kolejnym dniu pańszczyzny przyszło się trochę rozruszać. znowu późno wyjechałem, ale przy dobrym wiatrach miałem zajechać przed zmrokiem. jako że upalnie i gorąco - wybór tylko jeden: góry, lasy, wiatr we włosach, muchy w zębach.zacząłem spokojnie, na pierwszym podjeździe czas niecałą minutę gorszy niż wczoraj, co mnie bardzo mocno zaskoczyło. forma jest, tylko wytrzymałości na długie trasy nie ma :) na szczycie jakiś koleś dobija powietrza do kół samochodu nożną luftmachiną, krzyczę tylko czy nie trzeba mu pompki - pośmiał się, ale nie podjął wyzwania ;) to była pierwsza zła wróżba. na zjeździe do leszczyn mijam faceta biorącego podjazd z buta. krzyknąłem mobilizująco (oj sztywny ten podjazd :) i pomykam dalej. potem mnie kopła refleksja że mogło mu powietrza zabraknąć (ale o ratunek nie wołał), bo na góralu przeca nie ma podjazdu na który nie da się wtoczyć. druga zła wróżba. na zjeździe bez dociskania dobijam do 74, ale trzeba hamować przed zakrętem 90 stopni. z Kunkowej szybko, w rytmie i bez szaleństw - wręcz nie zauważam podjazdu - jedzie się świetnie. na szczycie, nad Odernem, jest niby płasko, ale z hopkami, które można brać z blata przy prędkości 50kmph. no i na jednej z nich nagłe bara-buch, i prędkość z 56kmph gwałtownie spada, a rower traci sterowność. na scynście opanowałem go i zabrałem się do wymiany dętki. jako że parę lat tego nie czyniłem, w zawodach na czas raczej bym nie poszalał :) do tego doszły problemy z pompką, która przy niskim ciśnieniu nie chciała bić powietrza i straciłem ponad 20 cennych minut decydujących o mrocznej i górskiej końcówce trasy. oględziny dętki pozwoliły na wykluczenie typowego snejka, musiałem dostać jakieś dziwne do wytłumaczenia, całkiem boczne uderzenie ostrym kamieniem.
na zjeździe do Uścia w początkowej fazie w miarę przezornie i ostrożnie, pomny trudności w opanowaniu rowera przy nagłych ubytkach luftu przy większych prędkościach. mimo tego osiągam znaczną prędkość, znów nie przekraczając 80tki. to chyba mój fabryczny max spiiid, a więcej tylko przy dobrym wietrze ;) a na serio gdyby nie kapeć byłoby więcej, ale psychika zadziałała.
hopki przy jeziorze bardzo mocno, uciekając przed szarówką. miałem tylko paski odblaskowe, co i tak mnie podbudowało podczas mijania cichociemnych wiejskich rowerzystów. końcówkę musiałem pojechać przez odludzia coby o zmroku nie jeździć po DK, więc zamiast płaskiej i szybkiej trasy trafił się jeszcze jeden podjazd w Łosiu. w Bielance, w przełomowym odcinku w lesie już praktycznie całkiem ciemno było.
chyba muszę w oświetlenie zainwestować na wieczorne jazdy, bo wieczór na południu i w górach już całkiem krótki się zrobił. za to w zimie mamy lepiej ;)
aparatu nie miałem, ostatnio nie mam czasu na jazdę z foceniem, dlatego na razie bez fotek, ale to się zmieni :)
ekg:
Dane wyjazdu:
14.96 km
0.00 km teren
00:34 h
26.40 km/h:
Maks. pr.:72.50 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 95%)
HR avg:166 ( 83%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
w pogoni za zachodzącym słońcem
Wtorek, 25 sierpnia 2009 · dodano: 25.08.2009 | Komentarze 0
patrząc po kilometrach aż żal dodawać, ale czasem jakość ważniejsza niż ilość.wieczorkiem, po zachodzie postanowiłem zrobić sobie ITT na trasie którą pokonywałem kilka razy w tygodniu przed 6-7 laty, coby porównać wyniki. no nie jest źle, choć porównanie nie jest idealne - na jednym odcinku teraz brak asfaltu (dawniej było lepiej) podczas gdy na innych odcinkach wylano nowy. w każdym razie czas całego podjazdu - od domu 22:00 - mimo że do rekordowych nie należy, jest całkiem dobry, lepiej niż myślałem :)
jak osiągnąć dobry czas? dojazdówkę spokojnie, a na samym podjeździe trzeba pojechać szybko na najstromszych fragmentach, a na tych 'odpuszczających' mocno poprawić. dzisiaj pojechałem mocno strome fragmenty, i miarowo, dość szybko te lżejsze ale bez szaleństw. no i w sumie udało się dogonić zachodzące słońce. myślałem że nie da rady, na szczycie wydawało się że już po zachodzie, ale na zjeździe dojrzałem przez las ognistą czerwoną kulę :)
przy prędkościach powyżej 60 czasem mi licznik świruje - gubi pare impulsów i zaniża prędkość - dziś na najstromszym odcinku wyskoczyło mi przez moment ok 50kmph a pocinałem powyżej 70tki. 80tka dalej czeka w tym sezonie, już ją czuję :)
ekg:
Dane wyjazdu:
31.15 km
0.00 km teren
01:06 h
28.32 km/h:
Maks. pr.:71.33 km/h
Temperatura:
HR max:185 ( 92%)
HR avg:153 ( 76%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
północne kresy beskidu niskiego
Poniedziałek, 24 sierpnia 2009 · dodano: 24.08.2009 | Komentarze 0
trasa jak na początku miesiąca (tutaj). tempo bardzo podobne.miała być średnia pod 30kmph, ale wiatr jakiś niekorzystny był i się nie szarpałem. podjazdy stosunkowo mocno, ropską większość na blacie i ponad 20kmph. zjazdy jakoś w tym miesiącu mam szybkie - regularnie przekraczam 70tke, 80tki się nie udało ale to kwestia czasu i odpowiednich wiatrów.
na drodze zabójców nie było, temperatura w miarę ok, tylko trochę duszno. w gródku dużo kamieni na asfalcie - po ulewach naniosło z bocznych dróg.
qrcze, tak po cichu liczyłem że może szarpnę się na tatry, ale jednak odpuszczam. słaby lipiec zrobił swoje i raczej nie przejadę 230km w 8h a 12h nie wytrzymam ze świadomością że kiełbasa stygnie i piwo mi wypijają :(
Dane wyjazdu:
89.28 km
0.00 km teren
03:10 h
28.19 km/h:
Maks. pr.:79.33 km/h
Temperatura:
HR max:190 ( 95%)
HR avg:153 ( 76%)
Podjazdy:460 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
rozciągnięcie ścięgien
Sobota, 22 sierpnia 2009 · dodano: 22.08.2009 | Komentarze 2
przedpołudniowy powrót. pogoda masakryczna - nienawidzę takiej (upał, duchota, pochmurno). trasa - jak pierwszy wpis sierpnia. w miarę na lekko - z małym plecaczkiem, po 2 godzinach snu. śniadanie trawiłem na podjeździe do strzyżowa. masakra. pojechałem go w miarę mocno, ale z moimi przełożeniami to była walka i przepychanie na stojąco. nie mogłem się nadziwić jak ja to z wielkim plecakiem podjechałem. początkowo są tam hopki krótkie i sztywne, po nich można chwilę dychnąć a na koniec bardzo sztywne 700m. magura czy bielanka się nie umywają, może uście-(oderne)-nowica jest porównywalny i cięższy pewnie. a tam można jeszcze wyżej, ale chciałem sprawdzić różnicę pomiędzy jazdą z plecakiem.zjazd - można bić rekordy przy dobrym wietrze. ja w zasadzie podczas takich prób w najstromszych miejscach nie dokręcam tylko jadę poskładany, dokręcam ile się da w 'fazie rozpędzania'. brakło trochę by 'sezon best' przełamał psychologiczną barierę 80kmph. a na drugim zjeździe popełniłem wielki błąd taktyczny - z warzyc za wcześnie przepuściłem tira. gdybym chwilkę poczekał pewnie dobiłbym do 90tki. niestety uciekł mi, ale i tak rozpędziłem się do 78 i tak 3/4 zjazdu zjechałem. pierwszy raz chyba zdarzyło mi się cobym na zjeździe nadrobił średnią straconą na podjeździe. potem z jasła już praktycznie płasko (hopki), mimo to bardziej walczyłem o utrzymanie średniej niż podwyższenie. wszystko przez wiatr. kosmiczny był jakiś. od wschodniego po zachodni. dochodziło do takich sytuacji że po obwodnicy biecza cisnąłem 25kmph po płaskim a pod górkę (nie zmieniając za bardzo kierunku) lekko 30 szło. niezbadane są kierunki wiatru ;)
całość na litrze tymbarku uzupełnionym rzeszowianką i 3 bananach (+śniadanie przed). co w takim upale jest nie do końca mądre, ale nie chciało mi się zatrzymywać do sklepu. haltowałem tylko na światłach - w jaśle chyba wszystkie czerwone zebrałem. dopiero wtedy czułem jak jest gorąco, a jak na tych krótkich postojach puls spadał poniżej 140 od razu ogarniała mnie senność, jako i teraz dzieje się :)
Dane wyjazdu:
109.39 km
0.00 km teren
04:07 h
26.57 km/h:
Maks. pr.:66.07 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 95%)
HR avg:158 ( 79%)
Podjazdy:740 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
sadomasochizm
Czwartek, 20 sierpnia 2009 · dodano: 20.08.2009 | Komentarze 0
czyli długa jazda głównie po dk, co przy dużym ruchu i popsutych słuchawkach nie jest rzeczą przyjemną. ale w tym wypadku cel uświęcił środek.założenie było jedno: spokojnie, bez obciążania nogi - byłem dziś na wyciągnięciu szwów i trochę krwi się polało, więc podświadomie obawiałem się wykrwawienia ;) z niepokojem co chwilę spoglądałem na opatrunek czy nie nasiąka na czerwono, ale potem się uspokoiłem. było więc bardzo tlenowo i miękko. trasa początkowo płaska, potem pagórkowata i męcząca, a na koniec dość sztywny podjazd. tętno skoczyło mi za skuterkiem tak mocno, a generalnie nie przekraczało 180.
jak na złość dziś wiatr północno-wschodni, sprzysiężenie jakieś.
1:41/2:01:49/2:05:18
Dane wyjazdu:
30.19 km
0.00 km teren
00:54 h
33.54 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:
HR max:196 ( 98%)
HR avg:170 ( 85%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
szybka trzydziestka
Środa, 19 sierpnia 2009 · dodano: 19.08.2009 | Komentarze 0
takie tam przepłukanie serca z cholesterolu po jedynej możliwej płaskiej trasie - na obwodnice biecza i zuruck. zapomniałem pulsometra zresetować - avp na oko.tam z wiatrem, z powrotem pod - zgodnie z panującym w pl kierunkiem wiatrów :/ czekam na jesienny 'halny' i wtedy rundka na granicę :D
z blata ostro finisz pod górkę na obwodnicy i na światłach (raz się nie udało), stąd takie wysokie max.
na drodze mimo sporego ruchu kultura.
ale mam fazę na kultowe piosenki. masakra jakaś ;)
Dane wyjazdu:
63.22 km
0.00 km teren
02:22 h
26.71 km/h:
Maks. pr.:70.20 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 95%)
HR avg:157 ( 78%)
Podjazdy:580 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
Nad Dnieprem i w Pieninach :)
Niedziela, 16 sierpnia 2009 · dodano: 16.08.2009 | Komentarze 3
tytuł trochę prowokacyjny, ale wyjaśnienie w tekściedzień jak niedziela - trzeba spalić jakoś obiad. siły nie miałem, ale pozostał mi tylko rower ;)
miało być spokojnie, jakby to wycinaki powiedziały - pełny tlenik, fotorelacja promująca region, luz, blues i w ogóle. prawie było ale pod magurę spotkałem dwóch seniorów z gorlic, a potem był dobry wiatr - więc na odcinku 15km średnia skoczyła blisko 3 w górę. no co ja mogłem zrobić?
ale po kolei.
więc na początku upał niemiłosierny, ruch na krajówce przegromny (coby wyjechać spod domu i wjechać na końcu - pętla w lewo - stałem kilkanaście minut). byle dojechać do jeziora - tchnienie gór, cień, luz na drodze. jakoś się udało. na początek skoczyłem wyfocić zapore, co można obacyć na dole całkiem. i wyjaśnienie tytułu - Klimkówka grała Dniepr w ekranizacji Ogniem i mieczem (no cóż, nie powala wielkością ale jest malownicza), a zapora została zbudowana w miejscu przełomowym rzeki Ropy, w tzw Pieninach Gorlickich (rzeka przełamuje się pomiędzy stromymi, zalesionymi górami - kształty prawie jak nowa czy macelowa góra w pieninach albo jak w pieninkach skrzydlańskich, ale z samej zapory tego tak fajnie nie widać). ech, to przewodnickie wodolejstwo wychodzi ze mnie ;)
potem jazda w kierunku hańczowej - pod wiatr i ostrożnie, bo na zjazdach do jeziora duży ruch. po drodze dałem ciała - uzupełniam sobie płyny wyprostowany, podziwiając gwiazdy w blasku słońca. w efekcie spadłem z asfaltu na pobocze - jakieś 30cm. jak to ustałem to nie wiem, ale już widziałem się zeszlifowanego. tętno od razu +20. ale jak mi głupio było, maskara, dobrze że nikt nie widział :)
w hańczowej wzbogacam marną kolekcję cerkwi w jpeg i jadę na niezdobyty jeszcze podjazd - drogą w kierunku skwirtnego przełamującą się przez grzbiet Koziego Żebra. spodziewałem się czegoś konkretniejszego, a tu z odrobiną dobrej woli można ją brać z blata. asfalt - a raczej zaasfaltowany żwirek - w miarę ok, ale na zjeździe trzeba uważać bo się ściera i gromadzą się kamyczki. zresztą wyfociłem na wszystkie strony - scroll down
na dole jeszcze jedna cerkiew - zaliczana do klasycznych i najpiękniejszych na Łemkowszczyźnie i na Regetów. po drodze próbuje uchwycić fajnie hucuły - co się nie udaję niestety. jakieś głodne i nieruchawe były. z regetowa na zjeździe ostre hamowanie przed rogacizną. potem slalom (ten jeden minus jazdy tą trasą) po asfalcie coby nie schlapać ramy 'nawozem', bo jak zaschnie to koniec ;)
przed magurą łapie dwóch seniorów - odjeżdżam na podjeździe, potem na zjeździe, ale czekam coby mały pociąg wypracować. no niby był tylko ja robiłem za lokomotywę cały czas. w gorlicach znów na dk - i podziwiam piękny kilkukilometrowy korek jadąc w przeciwną stronę.
no cóż, na brak miejsc do jazdy nie mogę narzekać, conajwyżej na brak płaskiego. ale tego akurat nie lubię. i na brak górala, ale się to jakoś kiedyś zmieni :)
najpierw ekg:
#lt=49.57377&ln=21.10748&z=11&t=0
Klimkówka czyli Dniepr z ekranizacji Ogniem i mieczem:
Nad Dnieprem© mateo
jeszcze jeden widok na taflę jeziora:
jez. Klimkówka© mateo
i na koronę zapory:
widok na koronę zapory© mateo
tutaj 'Pieniny Gorlickie', ale akurat to zdjęcie nie oddaje w pełni słuszności nazwy:
gorlickie Pieniny© mateo
i trochę architektury drewnianej - tu cerkiew w Hańczowej (drutów w kadrze nijak nie idzie ominąć):
cerkiew w Hańczowej© mateo
a teraz malownicza droga Hańczowa - Skwirtne:
widok na dolinę Ropy© mateo
lekki zumik:
czający się snejk© mateo
a tu już druga strona:
cisza, spokój i szosa :)© mateo
i kolejna cerkiew - Skirtne, jedna z ładniejszych. nie najlepiej wykadrowana ale ciężko biegać po łąkach z pastuchami w butach szosowych:
cerkiew w skwirtnem© mateo
trochę zwierzyny tak ino że była, bo szału zdjęcia nie robią. beskidzkie kucyki:
regetowskie hucuły© mateo
i sytuacja awaryjna na drodze (trzeba było ostro hamować no i zdążyły mi uciec z kadru nim dobyłem aparata). prawie jak w rumunii:
full wypas ;)© mateo
a na koniec krzyż na drogę:
łemkowski krzyż© mateo