Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
60.00 km 0.00 km teren
02:10 h 27.69 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:410 m
Kalorie: kcal

czas zacząć

Czwartek, 25 marca 2010 · dodano: 25.03.2010 | Komentarze 5

niestety wiosna przyszła.
nie ma to jak sezon zacząć od szarpacki hej.
człowiek to starszy będzie, ale mądrzejszy już nigdy.
na start spóźniony, się pracuje jak człowiek, więc do samoklęsk samotnie przez wygwizdów łokrutny. z powrotem z wiatrem i z małą (jak na nasze warunki to dużą) grupą (seba x2, endrju i józek).
szybko się zbierałem, nie zdążyłem ani zjeść obiadu - jechałem na krówkach z reala ;) - ani kupić bakterii do licznika, więc dane mało dokładne.
mimo wszystko nie poczułem tych 60km, co mnie mocno zaskoczyło. no chyba że jutro poczuje.



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:600 m
Kalorie: kcal

zima niech długo trzyma!

Wtorek, 16 marca 2010 · dodano: 16.03.2010 | Komentarze 3


tak. mam dość gównianej zimy. w końcu w górach pojawiła się Prawdziwa Zima :D
tej zimy nie sypało jeszcze tak jak w weekend oraz dziś i wczoraj rano. niestety niżej to trochę topnieje popołudniem, ale po górkach trzyma.
a tym ludziom coś się porąbało. jest kalendarzowa zima i narzekają że jest zima. masakra - się nie podoba to na bałkany.

że już nie mogę słuchać (i czytać na bs) tego narzekania na zimę postanowiłem przeprowadzić akcję propagandową mającą na celu uzyskanie poparcia społecznego dla zimy.
w tym celu zabijam zdjęciami (li tylko ilością)

na początek zaległe z Bieszczad:
wielka rawka © mateo


śniegu w górach co nie miara... (5.02.2010)
kamole na caryńskiej © mateo


napój energetyczny należy bezwzględnie podawać schłodzony. i TU uwidacznia się przewaga ZIMY nad innymi porami roku ;)
padłeś? powstań! © mateo


tu przy odrobinie dobrej woli można dostrzec Tatry (~185km w linii prostej). na żywca to lepiej wyglądało, niestety gupi jaś ma symbolicznego zuuma:
tatry z małej rawki © mateo


że o który grzbiet Ci chodzi?
bieszczadzkie buczyny © mateo


to jest miejsce na rower w zimie ;)
rowerowe chaczapuri © mateo


a za mną słowacka gospodarka leśna w sąsiedztwie magurskiego pn-u
na końcu Polski © mateo


wredne jelenie opierdzielają jodełki...
upierdzielona jodełka © mateo


i spałują...
spałowana judka © mateo


...i tyle z nich zostaje ;)
zemsta jodeł © mateo


wilki jak widać wyżej są, a i ryś się pojawi:
świeży trop rysia © mateo


i entów nie brak:
straszny las © mateo


las entów © mateo


widok z okna biura: ;)
tatry spod jaworzynki © mateo


tatry z bn © mateo


w temacie, ale to już z po-pracowej jaworzyny krynickiej:
tatry z jaworzyny krynickiej © mateo


a tyle śniegu dowaliło przez weekend na Przehybie:
wiata pod przehybą © mateo


reszta już z dzisiaj.
o dziwo trudniej spotkać w pracy sarnę niż jelenia, więc wrzucam:
koziołek © mateo


wiało, świeciło, sypało. w marcu jak w garncu.
duje wicher © mateo


nie mam służbowego samochodu ani kilometrówki więc trzeba sobie jakoś radzić ;)
środek lokomocji w pracy © mateo


zule mówią: "las to skurwysyństwo"
ZUL w pracy © mateo

BHP też ;)

a to nie jest skiring. ani przestrzeganie bhp. ale coby nie mówić skitraktoring jest git :D
skitraktoring © mateo

(ciężko mi było złapać fajny kadr - musiałem się łańcucha trzymać)

marzy mi się coby tak zima potrzymała do świąt, niestety prognozy mnie przerażają.
ja jeszcze nie chcę na rower!!! ;)


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

niesprawiedliwość

Czwartek, 11 lutego 2010 · dodano: 11.02.2010 | Komentarze 3

no żeby na niżu mieli więcej śniegu toż to nieporozumienie jakieś. za co, ja się pytam, nas tak pokarało?
i znowu deja-vu. zapowiadają opady, śnieżyce, i znowu popada solidnie najwyżej pół godziny i po wszystkim. dupa. ja chcę więcej śniegu! chcę zimę do końca kwietnia! i siedem niedziel w tygodniu, ale płatnych, i to na umowę ;)

a sezon rowerowy to se w maju zacznę, o!

na szczęście od półtora tygodnia już nie jest tak tragicznie jak było i można powoli wychodzić z depresji - w końcu da się na turach pośmigać :) trochę trzeba uważać, bo jeszcze czasem jakiś kamień albo pniak jest ledwo przysypany, ale zjazdy po świeżym śniegu w lesie dają niesamowitą frajdę i warto podjąć ryzyko renowacji ślizgów :)

w zależności od stoku od 30 do 50 cm śniegu. na razie rozjeżdżam Bartnią Górę na wszystkie strony, ale po pracy trochę mało dnia zostaje.
no więc przerzucam się na godziny pracy i wyższe górki. jeszcze nadgodziny będę robił :D

fotek aktualnych nie mam, jak odzyskam z Bieszczad to może wrzucę, tym bardziej że z Małej Rawki widoczne Tatry były (~180km)

zdjęcie archiwalne, takiej zimy brakuje niestety :/
drzewko patrzące na Tatry © mateo




Dane wyjazdu:
52.45 km 0.00 km teren
01:48 h 29.14 km/h:
Maks. pr.:52.45 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kasztelania biecka

Czwartek, 26 listopada 2009 · dodano: 26.11.2009 | Komentarze 3

i okolice. nie wiem czym biecz podpadł na górze, pewnie faktycznie tymi katami, ale znów mgła i zimno, choć dookoła ok.
trochę się ostatnio rozleniwiłem, ale mnie przerzuciło na kraniec PL i już nie bardzo jest sens dojeżdżać rowerem.
a jak go już umyłem to nie chciałem jeździć po mokrym asfalcie, no i tak zeszło.

miało być tylko do biecza, ale jakoś się rozpędziłem i zajechałem do binarowej. trasa od biecza jak na wieczór marzenie - płasko, droga oświetlona, nowy asfalt, zero ruchu (na10km ze 3-4 auta).
mimo spokojnej jazdy wyszło dość szybko, byłoby ponad 30kmph, ale na ostatnich 10km dostałem mocny wiatr w oczy.

dziś taki ładny dzień tu był, bezchmurne niebo, słońce. a ja w górach, lesie, błocie i we mgle, na zimnie i wietrze. o niebo lepiej niż w ciepłym biurze :)

no i mój ulubiony utwór bluesowy:



Dane wyjazdu:
27.77 km 0.00 km teren
01:16 h 21.92 km/h:
Maks. pr.:68.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: kcal

listopad mnie dopadł

Poniedziałek, 23 listopada 2009 · dodano: 23.11.2009 | Komentarze 3

ależ nie mogłem rano zatrybić. jak mnie budzik wyrwał o 6ej to zastanawiałem się czemu dzwoni i jaki jest dziś dzień. uświadomienie przyszło z bólem parę sekund później. jednak trzeba wstać w środku nocy.
mając w pamięci meteorogramy icm bardzo się łamałem, ale w końcu się przełamałem.

rano coś nie mogłem się rozgrzać, nie było też pary w nogach i płucach, stąd i dwie minuty dłużej niż zwykle.
w ciągu 8h zdążyło się całkowicie zachmurzyć, rozlać - wpędzając mnie w ropacz, a potem dla odmiany jeszcze całkiem rozpogodzić.

z powrotem przez góry z nadzieją na złapanie przez 5 minut promieni zachodzącego słońca, ale zanim się dowlokłem na górę słońce schowało się za jedyną chmurą na zachodzie wychodzącą zza horyzontu.
potem już bardzo spokojnie wyrównać stratę w km przez powrót krótszą drogą, ale nie zabrakło stromego podjazdu, jazdy kolarzówką po miedzach i polach oraz tony błota na rowerze (choć się pewnie była skumulowała z kilku dni). niektórzy nawet górali po terenie nie mają takich brudnych. a średnia jak w emtebe :)
nie ma sensu codziennie czyścić jak jest mokry asfalt gdzieś zawsze, ale dziś już muszę coś zrobić bo wstyd jeździć.

trochę ożywienia bo lewy jestem.


Dane wyjazdu:
44.44 km 0.00 km teren
01:46 h 25.15 km/h:
Maks. pr.:68.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal

dzienny patrol, nocny patrol

Piątek, 20 listopada 2009 · dodano: 20.11.2009 | Komentarze 3

a ja pomiędzy.
rano coś mnie termometr oszukał i nie ubrałem czapki. a w bielance zupełnie biało, taki mróz. nie miałem nawet serca się zatrzymać i zdjęcia zrobić, nie chciałem się wybijać z rytmu przed samym clou podjazdu.
a tam w końcu zobaczyłem Tatry, ostanio jakoś nie chciały mi ukazać swojego oblicza. na zjeździe nawet nie zamarzłem.

dziś wyjątkowo z powrotem przez góry, coby zaczerpnąć słońca przez 5 minut, bo w Łosiu już zaszło. na szczycie poczekałem aż słońce całkiem zajdzie coby na Tatry looknąć raz jeszcze.
a że trasa wyszła krótka i dużo przewyższenia, musiałem to jakoś rozpłaszczyć :)
więc zamiast zjechać do domu pokręciłem się jeszcze trochę na spokojnie.
krew jego dawne bohatery, a imię jego będzie czterdzieści i cztery
i na tylu skończyłem.


na 5 minut przed wschodem słońca. nie mogłem zaczekać coby się do pracy nie spóźnić :)
góry w chmurach przed wschodem słońca © mateo


a w Tatrach słońce już wzeszło. (na fotkach bez zoomu te Tatry wyglądają jakby były trochę dalej niż w rzeczywistości)
w tle tatry oświetlone wschodzącym słońcem © mateo


po południu już się przestraszyłem że Tatr nie zobaczę:
zachód w beskidzie niskim © mateo


ale po chwili refleksji że muszą być widoczne, sprawdziłem:
zachód słońca za tatrami © mateo


coby nie było całkiem monotematycznie toć i pinus silvestris:
sosenka © mateo


Tatry z bn © mateo


i po emocjach:
Tatry po zachodzie © mateo





Dane wyjazdu:
31.95 km 0.00 km teren
01:15 h 25.56 km/h:
Maks. pr.:64.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:310 m
Kalorie: kcal

ciemne, skłębione zasłony

Czwartek, 19 listopada 2009 · dodano: 19.11.2009 | Komentarze 6

dla odmiany dziś nie lało o świcie, więc mogłem wystartować rowerem.
jakoś ciężko na podjeździe mi szło a czas w sumie dobry. nie ma to jak 'obiektywne' odczucia.

po południu tak się niebo wzięło i zaciągło, że aż ciemno się zrobiło. z niepokojem patrzyłem na góry pełen złych przeczuć, że niebo pęknie mi na głowę jak tylko skończę pracę. na szczęście stało się inaczej. jakieś 2 minuty po wyruszeniu na horyzoncie zaczęło się lekko czerwienić i przejaśniać. chciałem to zobaczyć z góry, więc dziś przedłużyłem powrót, głównie w wymiarze vertykalnym.
przerażają mnie te strome, wyasfaltowane drogi do przysiółków rozsianych po górach. dziś jedną taką drogę wybadałem: prędkość 6kmph, w górnym chwycie przejechałem ze 2-3metry na tylnym kole... jeszcze kolarzówką tak nie jeździłem :)
pozostaje albo mały blacik albo 39-25(27)

podczas gdy ja walczyłem ze stromizną zrobiło się całkiem kolorowo.
niestety zacząłem za bardzo eksperymentować z czułością na kompakcie i skopałem wszystkie zdjęcia. te mają więc tylko wartość dokumentalną.

sosenki © mateo


tam to zjeżdżam ponad 70kmph :)
ropska góra © mateo


chełm © mateo


szkoda że już od połowy nie ma takiej mocy jak w ostatnim refrenie :)


Dane wyjazdu:
33.01 km 0.00 km teren
01:07 h 29.56 km/h:
Maks. pr.:48.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kasztelania biecka

Środa, 18 listopada 2009 · dodano: 18.11.2009 | Komentarze 6

znowu rano lało okrutnie i pozostał wieczorny biecz, a taka fajna pogoda się o zachodzie zrobiła...
różnica temperatur na odcinku 10km - chyba z 5 stopni. w bieczu koło 0, przymrozek powstrzymały tylko przewalające się mgły różnego rodzaju, a w gr ciepło.
nikt mnie nie chciał rozjechać, tylko ja już pod koniec się zamyśliłem i o mało nie wjebałem się pod auto. cosik słabo u mnie z koncentracją po dniu grzebania w papierach i opisywaniu tego burdelu :/
dziś mnie natchło na zdjęcia, ale nie jest to dobry pomysł. po pierwsze, w bieczu mało naturalnych statywów tam gdzie da się coś złapać w kadr, a po drugie rynek na górce i trzeba się zmachać, a potem niepotrzebnie stygnąć.

biecki ratusz nocą © mateo


renesansowa brama i późnogotycki kościół Bożego Ciała © mateo




a ten mjuzik to nawet w reklamie jakiejś pralki słyszałem ;)



Dane wyjazdu:
45.53 km 0.00 km teren
01:47 h 25.53 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kaka demona

Wtorek, 17 listopada 2009 · dodano: 17.11.2009 | Komentarze 0

zaraziłem się jakimś demoniskiem od łicz. tudzież bioprądami.
co prawda 3 zgaszone latarnie to nic w porównaniu do jej średnio 5 w przeciągu 20minutowego spaceru, ale jakoś zwracam już na to uwagę.

jako że z rana się rozlało odpuściłem Łosie i został mi po powrocie i po ciemności Biecz. w tamtą stronę z delikatną jazdą średnia 32, tak wiało. a potem zacząłem kombinować. jednak nieznane zjazdy z czołówką i bez latarni nie pozwoliły się rozpędzić, podobnie jak całkiem mokre asfalty na pn-wsch od Biecza. chyba przyjechałem zaraz po ulewie. i udało się zostać suchym.
w Binarowej próbowałem wyfocić kościół (na liście UNESCO) ale się w kadrze nie zmieścił a po błotach nie chciało mi się biegać.
w bieczu przysiadłem na rynku w celu rozmowy telefonicznej i podeszła do mnie jakaś kobita, normalnie ubrana.
- ma pan papierosa?
- nie mam.
- da mi pan?
- nie mam!
- ale ja nie mam pieniędzy!
- ja też nie mam.
- a da mi pan papierosa?
i tak w kółko (ja w tym czasie gadałem przez telefon)
a na koniec:
- na ósmej jest ładnie ale najładniej jest tam na 12ej. do widzenia.

może o godzinę chodziło? choć rynek w bieczu nie różni się znacząco w obu tych godzinach - tak samo pusto (mi się podoba).
biedna kobita, cosik się jej poprzestawiało.

z powrotem pod mocny wiatr - w porywach na prostej prędkość spadała do 18tu.

a na dziś ostrzejsza, ostatnio to chyba nawet popowa nuta ;)
ściągnij wianki i stań przed wyżellakiem!


Dane wyjazdu:
26.00 km 0.00 km teren
00:58 h 26.90 km/h:
Maks. pr.:64.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: kcal

barra barra lalach we ness menhoussine

Poniedziałek, 16 listopada 2009 · dodano: 16.11.2009 | Komentarze 2

w końcu pogoda pozwalająca na dojazd, choć asfalt mokry.
z powrotem byłbym się na jedynym w Łosiu skrzyżowaniu rozjebał, bo mi się drogi z pierwszeństwem poprzestawiały. ale nabyta nieufność (pomijając wrodzoną durnotę) pozwoliła w porę zorientować się w sytuacji (którą wrodzona durnota sprowokowała).
rozmieniam się już całkiem na drobne - miałem sobie pyknąć traskę do biecza jeszcze, ale że zaginęła nam w lesie taśma to wziąłem auto i pojechałem szukać. oczywiście nie było bo musiał ktoś w biurze podpierdolić. piątek 13ego mnie dopadł po raz pierwszy. no więc wypłaty jeszcze nie doczekałem a już prawdopodobnie będę stratny :)

ciężki ten arabski. pismo to w ogóle jakaś abstrakcja. ale mjuzik baj rachid tara warty posłuchania. użyte imho w jednym z najlepszych soundtracków Zimmera, a moim ulubionym.