Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:832.08 km (w terenie 13.00 km; 1.56%)
Czas w ruchu:31:04
Średnia prędkość:26.78 km/h
Maksymalna prędkość:81.56 km/h
Suma podjazdów:6130 m
Maks. tętno maksymalne:200 (98 %)
Maks. tętno średnie:170 (85 %)
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:52.00 km i 1h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
61.78 km 0.00 km teren
02:10 h 28.51 km/h:
Maks. pr.:73.71 km/h
Temperatura:
HR max:185 ( 92%)
HR avg:156 ( 78%)
Podjazdy:560 m
Kalorie: kcal

wysowianka - kropla morza w górach...

Sobota, 15 sierpnia 2009 · dodano: 15.08.2009 | Komentarze 2

...bo zawiera dużo jodu ;)
jeju, ale bs muli, chyba serwery znów mają dość takiego lawinowego napływu użytkowników. ale do rzeczy.
ładna pogoda, ciepło, więc trzeba było spalić obiad :)
wybór padł na lajtową (czyli nie przez największe góry) wersję mojej głównej trasy treningowej sprzed studiów.
zaplanowałem sobie spokojnie pojechać podjazdy i generalnie się nie spieszyć na średnią 27kmph. jednak mimo że na podjazdach panowałem nad sobą, pewnie z racji braku świeżości (w sumie jak na mnie ostatnio to intensywny tydzień), to na zjazdach i hopkach adrenalina brała górę i dość mocno dokręcałem. tylko na pierwszym nie przekroczyłem 70tki ze względu na oszołoma z dołu, który za szeroko wyprzedzał bikerów biorących podjazd z buta, i musiałem zredukować do minimum. to był ostatni potencjalny zabójca na dziś. jednak sobotni kierowcy są lepsi od niedzielnych, chyba mniej naprutych jeździ ;)
na podjazdach tętno dość niskie - w sumie większe osiągałem w dół.
w Wysowej tłumy, z tego większość na obcych numerach - czytaj prawdziwe turysty. no no, Wysowa robi się nam coraz bardziej popularna. pijalnia dodała uroku, za to Gościnna Chata zamienia się w stodołę - dobudowali z tyłu jakiegoś kolosa murowanego. śmisznie to wygląda, ciekawe co z tego wyjdzie. na zaciszu nie było gdzie szpilki wcisnąć, tłumy w barze.
za to droga trochę się pogorszyła, ale osuwisko w dobrym stanie pozostawione i nie trzeba hamować do zera. w międzyczasie zrobiono za to przejazd do skwirtnego przystosowując fajny podjazd dla szosowców - może jutro obadam :)
w wysowej zaczerpnałęm tylko józefa - wysowianke lemon miałem w jednym bidonie więc wystarczy.
z powrotem dość mocno na hopkach przy jeziorze. przy zjeździe na koronę zapory przypomniałem sobie że od tego sezonu na weekendzie wejście tam jest otwarte więc pojechałem. ostatnio tam byłem chyba w wieku 7 lat czy jakoś tak. niestety nie miałem aparatu bo mi akumulatorki padły, ale poniżej wrzucam jedną fotkę Klimkówki z tamtej zimy. może jutro się zrehabilituję. wracam do drogi a tam fajna sytuacja - biegnie se dziopa z pieskiem na smyczy skrajem drogi. ledwo ją minąłem i słyszę takie łuuup i kwik. okazało się że na drodze smyczy stanęła latarnia i piesek się zawinął. niestety nie dałem rady się powstrzymać od śmiechu :D
dalej przez dożynkowo-festynowe wioski do domu, mimo tego całkiem bezpiecznie.
ekg poniżej, klikmówka poniżej, no i jeszcze melodia która mnie od rana nie opuszcza. dobrze że nie słyszałem przypadkiem jakiegoś eremefa albo zetki bo jakby się z rana jakiś szit przyczepił to by był ciężki dzień ;)

ekg:


Klimkówka zimą:
klimkówka skuta lodem © mateo


no i temat przewodni dnia:


Dane wyjazdu:
17.37 km 0.00 km teren
00:35 h 29.78 km/h:
Maks. pr.:47.75 km/h
Temperatura:
HR max:181 ( 90%)
HR avg:155 ( 77%)
Podjazdy: 40 m
Kalorie: kcal

w przerwie

Piątek, 14 sierpnia 2009 · dodano: 14.08.2009 | Komentarze 0

w przerwie koszenia hektarów trawy w ogrodzie po dętke i nowy klej coby jeździć ze spokojem psychicznym.
aż żal wpisywać, no ale skoro to może ugruntować moją pozycję w top 500 sierpnia... ;)

a na dobry humor zajebisty performens:



Dane wyjazdu:
47.05 km 1.00 km teren
02:00 h 23.52 km/h:
Maks. pr.:78.31 km/h
Temperatura:
HR max:193 ( 96%)
HR avg:161 ( 80%)
Podjazdy:690 m
Kalorie: kcal

honorne ekg

Czwartek, 13 sierpnia 2009 · dodano: 13.08.2009 | Komentarze 4

cały dzień lało a ja nieopatrznie u bajkerki z edynburga odkryłem bikemap.net, więc postanowiłem mieć pretekst do dodania jakiegoś honornego ekg ;) wieczorem się rozpogodziło, więc wybór padł na jedną z najbardziej górskich opcji, której nie śmigałem od rozpoczęcia studiów, czyli będzie z 5-6 lat.
wziąłem aparat coby mieć pretekst do odpoczynków ;)
trasa przez pierwsze 40 km to praktycznie podjazd/zjazd. pierwszy na spokojnie, a zjazd bardzo wolno bo jest wyjątkowo stromy, kręty i po ulewach pełno żwiru na asfalcie. przez leszczyny i kunkową przmknąłem za jakimiś krakusem z prędkością ponad 50, więc na kolejnym podjeździe uspokajałem tętno. jechałem spokojnie, równomiernie ze świadomością kolejnego, najstromszego podjazdu. zjazd jak zwykle szybki, można było się pokusić o dobijanie do 90, ale aparat latał mi na plecach i przeszkadzał - więc złożyłem się i spokojnie zjeżdżałem. potem oderne - najgorszy fragment na stojąco z prędkością 7kmph. eh, za sztywne mam te przełożenia, na miękkim szło by szybciej. połowa zjazdu z prędkością nieprzekraczającą 15kmph - fatalny asfalt, jest gorzej niż onegdaj bywało. w świadomości miałem nowicę jako płaski odcinek, więc srodze się zdziwiłem. potem zjazd na przełęcz - na odcinku km brak asfaltu albo okrutnie zniszczony. uważałem na węże, bo klej nie używany od paru lat, więc nie mam zaufania do niego. druciaki hutchinsony są pancerne, ale jutro skoczę po dętkę i nowy klej dla spokoju duszy. z magury już zjazd pod wiatr do gorlic. do tej pory trasa o małym/zerowym natężeniu ruchu. ale oczywiście tylko wjechałem na krajówkę, to jakiś tirowiec mnie chciał zabić. nie podczas wyprzedzania, bo tego tak nie można nazwać. po prostu jechał swoim pasem, jakby mnie nie było. jakoś się przytuliłem do krawężnika, brakło kilku centymetrów i byłoby boleśnie. qrwa dzień jak co dzień, ktoś mnie w końcu rozjedzie. na koniec coby uzupełnić elektorlity zaopatrzyłem się w portera :D
ogólnie miałem nadzieję na lepszą średnią, ale zniszczyły ją dwa zmarnowane zjazdy. odcinek oderne - przeł małastowska (z wyjątkiem nowicy) nie jest dobry dla szosowców, przydałby się nowy asfalt.

trasa i ekg: /edit: taa, tyle się namęczyłem a ekg nie wchodzi. powinno być z jakieś 700m przewyższenia/


i parę zdjęć:

podwójne tablice (w języku łemkowskim) w Bielance. niedługo większość wiosek z gminy uście gorlickie ma mieć takie:
podwójne tablice © mateo


cerkiew w Leszczynach:
cerkiew w Lesczynach © mateo


jeden z moich ulubionych fragmentów - świetny asfalt, cisza, widoki:
nad odernem © mateo


i jeszcze tu, widok na beskid niski:
Hańczowskie Góry Rusztowe © mateo


i na koniec nieodłączny element beskidu niskiego - łemkowska kapliczka, choć ta akurat mało reprezentatywna:
kapliczka w nowicy © mateo


Dane wyjazdu:
31.06 km 0.00 km teren
01:04 h 29.12 km/h:
Maks. pr.:70.76 km/h
Temperatura:
HR max:189 ( 94%)
HR avg:168 ( 84%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal

ścigając się z chmurami

Środa, 12 sierpnia 2009 · dodano: 12.08.2009 | Komentarze 3

krótko acz intensywnie.
jako że uświadomiłem sobie ze wstydem, że jest w mej miejscowości całkiem niezły podjazd, którego nigdy nie zdobyłem na rowerze, trzeba było się zrehabilitować. nie funkcjonował w mej bazie podjazdów z prostej przyczyny - parę lat temu asfalt był fatalny, a przegapiłem moment kiedy się to zmieniło. choć i tak brakuje 20m asfaltu. najpierw lekko ponad km dość sztywnego podjazdu, potem długi i łagodny zjazd przez Gródek do Białej Niżnej. a dalej Grybów i ropska góra. jadąc pod ropską oglądam się i Grybowa prawie nie widać. nie było rady - blat i dawaj do góry. na szczycie ulewa prawie mnie dopadła, ale szybki zjazd pozwolił uciec. przy 70kmph z dołu jakiś debil zaczął wyprzedzać. moja zdecydowana reakcja uświadomiła mu chyba jego błąd i moją prędkość - trochę się 'przytulił' robiąc mi miejsce, inaczej wylądowałbym na poboczu, a to nie skończyło by się bezboleśnie. ironia, bo chwilę wcześniej sobie pomyślałem, że jakiś spokój na drodze i nikt mnie nie chce zabić. dalej mocno - czułem pierwsze krople. dopadło mnie pod samym domem - więc zdążyłem się schować. ale miałem wyczucie bo ulewa okrutna :D

teraz czas na ossobliwości muzyczne :)
o, a google o perseidach przypomina, więc może się uda jakie 'spadające gwiazdy' obacyć hej.

edit.
fajne narzędzie zauważyłem u innych userów, szczególnie zależy mi na przewyższeniach bo nie mam altimetra. popróbuje wrzucać mapki z profilami. profil ma się stworzyć w ciągu kilku godzin, przewyższenie będzie pewnie ok 300m:


profil jest i wydaje mi się całkiem dokładny. a km nie zgadzają się bo wytracałem prędkość na odcinku ponad km ;)


Dane wyjazdu:
12.00 km 12.00 km teren
01:00 h 12.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:260 m
Kalorie: kcal
Rower:

pooperacyjna reaktywacja

Wtorek, 11 sierpnia 2009 · dodano: 11.08.2009 | Komentarze 3

no więc przeżyłem mimo pewnych obaw drugą w życiu operację. zabieg ograniczył się do wyjęcia 2 śrubek (czyli została jeszcze jedna + gwóźdź śródszpikowy), co miało uwolnić moje zblokowane ścięgno. niestety okazało się że to nie wina śrubek, a co gorsza nie bardzo wiadomo czego - rezonans jest niemożliwy z uwagi na gwoździa :/ a wystarczyło kazać sobie nogę w gips zapakować qrważ doktorów w rzyć chędożonych mać i już dawno byłoby po sprawie.
co do roweru - ostatnimi czasy ograniczałem się do treko-granda i 10-kilometrowych wypraw z siostrzeńcem bądź do szpitala na badania. spowodowane częściowo to jest zajebistym katarem - jakieś alergii chyba dostałem i coś a'la przewlekłe zapalenie spojówek, nie do końca mi to jeszcze przeszło.
te km to z rundki po bartniej górze na starym rozklekotanym góralu. jako że ciepło było, a bartniej nie było widać z powodu ogólnego zasnucia chmurami, pojechałem sprawdzić czy jest na swoim miejscu. spodziewałem się deszczu i zgodnie z oczekiwaniem już po 3km zaczęło się oberwanie chmury. podjazd po miedzach, które zamieniły się w potoki oraz w ciepłej ulewie był fenomenalny. gorzej ze zjazdem - heblowałem ile wlezie bo przemoczenie + wiatr + krótka koszulka dość mocno wyziębiały. opatrunek spłynął i zastąpił go błotny odpowiednik, ale szwy nie zaczepiły o krzaki i będę się musiał zgłosić na usunięcie ;) najbardziej ucierpiał telefon który przez pierwszą godzinę sam sobie wydzwaniał.
no w sierpniu już planuję wskoczyć do top 500, może się uda ;)

jako że dawno zdjęć nie wrzucałem to tu kilka z austriackich LP ze zbierania danych do magisterki kumpla, co również wpłynęło na przerwę w jeździe.

jedyny wypad po godzinach na szczyt góry na której pracowaliśmy i widoczne stamtąd Wolfgansee:
Wolfgangsee © mateo


oraz Dachstein:
rosskopf © mateo


a tu już obiekt rozważań:
zrywka długodystansową kolejką linową © mateo


no i robol leśny:
magister inżynier na wakacjach © mateo


Dane wyjazdu:
89.46 km 0.00 km teren
03:42 h 24.18 km/h:
Maks. pr.:73.80 km/h
Temperatura:
HR max:200 ( 10%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy:460 m
Kalorie: kcal

gg zuruck

Poniedziałek, 3 sierpnia 2009 · dodano: 11.08.2009 | Komentarze 0

taki rowerowy przebłysk. weekend w gg, ale jazda po pagórkach z plecakiem trekingowym nie jest lekka i przyjemna. z powrotem burzowy wiatr w oczy, a na początek konkretny podjazd - niebylecka góra. jechałem tak jakbym plecaka nie miał co się odbiło w tętnie. pierwszy raz w życiu na podjeździe na szosie udało mi się dobić do 200. do tej pory max to chyba 197 było, a więcej to tylko przy finiszach na płaskim. jako że nie dało się już bardziej zwolnić wolałem się zatrzymać na chwilę coby nagle mi prądu nie odcięło - w tym sezonie to takich hr nie jestem przyzwyczajony. zjazd jako że byłem ciężki to mimo większych oporów szybki. a potem naginanie pod wiatr :/