Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
48.85 km 0.00 km teren
01:49 h 26.89 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 92%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:trek 2000

puchar równicy

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0

gdyby nie to że mieliśmy już opłacony start i zarezerwowane noclegi pewnie byśmy nie pojechali. za dużo wody wylało się ostatnimi czasy na Karpaty. i nie chciało przerwać. choć icm koło czwartku dawał nadzieję, w piątek już rozwiał wszelkie wątpliwości :) będzie padało cały czas... no więc po robocie pakujemy z Sebą rowery na dach, a kobiety do auta i jadymy na wykend w przeciwległy nam krańcowo beskid.
zaraz po starcie solidne oberwanie chmury czyści nam rowery. boję się czy drogi będą przejezdne, ale się okazuje że to tylko u nas.
na miejscu jesteśmy po 21ej, więc biuro zawodów zostawiamy na rano.
w nocy leje, rano rzęsista mżawka. kulturalnie podjeżdżamy autem do biura zawodów, odbieramy numery, patrzymy na kolegów marznących po autach i chwalimy sobie w duchu decyzję o noclegu. wracamy do 'apartamentu' i na spokojnie zbieramy się na start.
ja lata nie jeździłem w deszczu i nawet nie wiem jak się dobrze ubrać. biorę worki foliowe pomiędzy dwie pary skarpetek coby za szybko nie stracić czucia w stopach. może by i zdało to lepiej egzamin gdyby zaraz po wyjeździe z mieszkania jakiś debil nie wylał na mnie całej kałuży podczas wyprzedzania. podczas dojazdu i rozgrzewki próbuje się oswoić z wydłużoną jakieś 10 razy drogą hamowania. trochę jestem w szoku i strachu i na starcie 200 osobowym peletonie ustawiam się z tylu.
organizator podaje szczegóły zmienionej trasy, co mi i tak wiele nie mówi. nie mogę się doczekać startu bo się całkiem zimno zaczyna robić. po starcie staram się sukcesywnie ale przede wszystkim ostrożnie przesuwać do przodu. Seba gdzieś mi znika i nie wiem gdzie jest. na pierwszym podjeździe jadę delikatnie, szczególnie daje się we znaki kostka brukowa. po jej minięciu wyprzedza mnie Seba, wskakuje mu na koło i dojeżdżamy do końca podjazdu. zjazd zaczynam pierwszy i tracę już całkiem kontakt z Sebastianem. jak się okazuje miał przygody, jeden gość przed nim wylatuje, drugi zatrzymuje mu się na tylnej przerzutce i mu ją 'reguluje'. ja staram się cały czas trzymać kontakt z grupą z przodu żeby czasem nie pomylić trasy. na podjeździe zaczynam ostrzej i parują mi całkowicie okulary. dla mnie to trochę większy problem niż dla zwykłego śmiertelnika, no ale nie da się jechać w okularach. próbuję schować je do kieszonki i przez mocowanie z zamkiem w kurtce tracę kontakt z grupą. jak mi się już udaje uporać z okularami, zaczynam pościg. prawie całe okrążenie dochodzę kogoś przed sobą, nie mogąc zebrać większej grupy. podjazdy mi idą dobrze, zjazdy wbrew pozorom jeszcze lepiej. sakramencka różnica między tym co widzę tu a tym co widziałem na pętli. tam samobójcy, a tu każdy ostrożnie. na drugiej albo trzeciej rundzie wyprzedza mnie koleś w pomarańczowym stroju. siadam mu na koło i razem z jakimś chłopaczkiem z gliwic ostro gonimy. dochodzimy większą grupę wprowadzając do niej trochę życia i tempa. z tej ok 30 osobowej grupki po piątej rundzie robi się może 10tka. podjazdu pod równicę nie znam i jadę spokojnie, chyba 5ty z mojej grupki. odeszły mi już siły na ściganie i spokojnie niezagrożony kręcę do mety. nikogo przede mną i za mną. 10 metrów przed metą słyszę okrzyki i charakterystyczny szum. nie oglądając się staję w pedały i dociskam. na kresce wyprzedzam gościa który wyłonił się z mgły o przysłowiowy błysk szprychy. w wynikach okazuje się że był 0,02sek! przede mną. chyba na kierownice (numer i pomiar czasu) przegrałem...
kończę 38 open. na mecie herbata, czekam na Sebę który wpada niecałe 5min  po mnie. i wtedy zaczyna się koszmar... zjazd z mety do ustronia. nie pamiętam kiedy tak zmarzłem. łapy bolą od hamowania, a na dole drgawki. obojętny na wszystko kieruję się na mieszkanie, gdzie zgodnie z umową mam pierwszeństwo do prysznica. ale za mało przewagi miałem na mecie coby się przez 5 minut zagrzać i uderzam w ubraniu pod kołdrę. po jakiejś pół godziny dochodzę do siebie :)

mogło być lepiej, ale jednak jechałem zachowawczo dopóki nie oswoiłem się z warunkami. sił starczyłoby na więcej.
po południu i w niedziele jeszcze mała turystyka i powrót w niedziele po południu do domu.

Zdjęcie symbol Pucharu Równicy 2014
Zdjęcie symbol Pucharu Równicy 2014 © barbara Dominiak

Pogoń
Pogoń © Barbara Dominiak

Pomarańczowa pogoń
Pomarańczowa pogoń © Barbara Dominiak

Pomarańczowa pogoń
Pomarańczowa pogoń © Barbara Dominiak

Zakręt na mokrym zjeździe
Zakręt na mokrym zjeździe © Barbara Dominiak

Na mecie, jeszcze przed hipotermią :)
Na mecie, jeszcze przed hipotermią :) © Michał Kuźma



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa acysu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]