Info
Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/hWięcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Październik4 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 1
- 2014, Sierpień13 - 0
- 2014, Lipiec9 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 2
- 2014, Maj13 - 1
- 2014, Kwiecień15 - 1
- 2014, Marzec9 - 0
- 2014, Luty3 - 0
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec8 - 2
- 2013, Czerwiec15 - 2
- 2013, Maj17 - 5
- 2013, Kwiecień6 - 0
- 2012, Październik2 - 2
- 2012, Wrzesień16 - 8
- 2012, Sierpień5 - 4
- 2011, Lipiec4 - 6
- 2011, Czerwiec7 - 12
- 2011, Maj6 - 3
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec2 - 5
- 2010, Sierpień10 - 7
- 2010, Lipiec14 - 12
- 2010, Czerwiec17 - 14
- 2010, Maj8 - 22
- 2010, Kwiecień11 - 24
- 2010, Marzec2 - 8
- 2010, Luty1 - 3
- 2009, Listopad12 - 34
- 2009, Październik11 - 30
- 2009, Wrzesień16 - 23
- 2009, Sierpień16 - 17
- 2009, Lipiec3 - 0
- 2009, Czerwiec11 - 24
- 2009, Maj11 - 16
Dane wyjazdu:
55.74 km
0.00 km teren
02:01 h
27.64 km/h:
Maks. pr.:73.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:610 m
Kalorie: kcal
Rower:szosowy składak
ej, sarpacka panocku ze hej
Niedziela, 20 września 2009 · dodano: 20.09.2009 | Komentarze 0
no po raz pierwszy od kilku lat stawiłem się na wezwanie. bidne czasy nadeszły, oprócz mnie pojawiło się 4: Seba, Młody, Andrzej, Cygankov. trasa krótka, magura na lajtowo.już z początku trochę ciężko mi szło, ale cel był jeden - objechać ich pod magurę.
Rysiek z Andrzejem od razu spasowali, a myśmy zaczęli dość spokojnie. i to było kluczem do sukcesu bo gdyby urwali mnie na pierwszej prostej już bym dał spokój. potem dość ciężko mi się jechało, Czarek nadawał tempo, gdzieś tam skoczył, Seba za nim a ja odpuściłem. ale swoim tempem doszedłem ich spokojnie i rozegrałem długi finisz. czas coś poniżej 9:50, czyli znacznie gorzej niż chciałem. ale dziś nie był mój dzień. potem zamiast normalnej jazdy toczenie się, skoki, kasowania - masakra. interwałów nie trenowałem więc okupiłem to dużym zmęczeniem. pod klimkówkę jeszcze mocno pociągnąłem i na koniec pod zimną wodę. dobrze że pulsometr zgubiłem bo pewnie zamknąłbym licznik dziś ;)
na koniec jeszcze przejazd bocznymi asfaltami przez ropę, tam okrutnie sztywna zmarszczka i grupowe odmeldowanie się u nieobecnego na trasie prezesa.
wniosek jeden: jadąc tą trasę sam, spokojnie bez zmęczenia uzyskałbym zdecydowanie większą avs. ale w 'grupie' adrenalina większa :)
wieczorem miałem się jeszcze z Szymkiemi i z łicz przeturlać, ależ wyjątkowy pech mnie dopadł. pojechałem po łicz na dworzec a wracając zauważyliśmy koleżankę. zawinąłem na chwilę na parking i wyskoczylim z auta na 3min. wyjeżdżam a tu brama zamknięta . nawet nie wiedziałem że jest qrwa jakaś brama (jak wjeżdżałem przypadkiem była otwarta). i dupa. nawet wyjść się nie da. seria telefonów i po oczekiwaniu ojciec przybywa z odsieczą z pilotem do bramy. dobrze że są znajomości :)
wniosek drugi: czytać znaki. nawet to małymi mać literkami. i nie jeździć na pamięć kruca zex!!! bo nowoczesność idzie ;)
no i fajny kover fajnej kapeli na dziś: