Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti z gór i z lasu. Ma przejechane 15356.10 kilometrów. Jeździ sobie powoli z prędkością 28.38 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
20.78 km 0.00 km teren
00:48 h 25.98 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:187 ( 93%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

nie znasz dnia ani godziny..

Wtorek, 26 maja 2009 · dodano: 26.05.2009 | Komentarze 2

ja to normalnie mam szczęście w nieszczęściu.
dziś miałem kolizję, co prawda nie rowerem, ale też jednośladem (skuter). wina pośrodku. jeden facet mnie puścił, drugi z tyłu popierzał na tyle szybko drugim pasem że gdy ruszałem to był poza zasięgiem mojego wzroku, albo w martwym punkcie, albo nie wiem gdzie. albo go klasycznie zwyczajnie nie zauważyłem za co powinienem dostać mandat (co nie zmienia faktu że stanowczo za szybko jechał jak na skrzyżowanie i ograniczenie 40-50kmph). huk był taki że myślałem że pół skutera urwało. jak się okazało dostałem chyba lusterkiem po kierunku i straciłem tylko obudowę. facet co najwyżej sobie pewnie lusterko złożył/porysował. nie mogłem uwierzyć w obrażenia nikłe skutera i żadne moje.. ale wydarzenie to przypomniało mi pewną serię od końca której podświadomie zacząłem jeździć ostrożniej po mieście..

a było to gdy byłem piękny i młody i miałem pałera w nogach (2003). w lipcu w ciągu czterech dni takie oto perypetie mi się przytrafiły: pomykamy z kumplem do sącza, delikatnie w dół, dobry wiatr, 50-60kmph. kolega liznął mi koło i poleciał na asfalt. jak się obróciłem zobaczyłem jak zderzak maluszka przechodzi mu kilkanaście cm od głowy. kierowca miał refleks, na szlifach się skończyło. kolejny dzień, zjazd z bielanki. rozpędzałem się dopiero, ok 50kmph i złapałem 'gwałtownego' kapcia. z wielkim trudem zapanowałem nad rowerem. dwa dni później, ten sam zjazd. lecę na nim zwykle 70-80kmph. tego dnia pierwszy raz i jedyny do tej pory w życiu bałem się zjechać! heblowałem i zsuwałem się 20-30kmph, zastanawiając co się ze mną dzieje. nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. wprost marzyłem żeby znaleźć się już na dole. stoczyłem się jakoś, pojechałem do gorlic, a tam facet wyjechał mi busem z podporządkowanej. paraboliczny lot 2,5m nad poziom jezdni, nieustane lądowanie, zero obrażeń (miałem kask, skończyło się na ogólnym 'oboleniu') rower skasowany (ach, nowe koła miałem, rama przestawiona). i niech mi ktoś powie że opatrzność nie czuwa... przez najbliższe parę dni wprowadzam stan szczególnej ostrożności ;)

co do jazdy - mała pętelka. i pierwszy prawdziwy podjazd zaliczony (w sumie pół - bielanka do skrętu na łosie). trening w zakresie progu, bo nie miałem czasu i się spieszyłem, zresztą stres trzeba było zniszczyć. ech, dawno nie jeździłem, nie znam już wszystkich dziur na moich starych trasach. pojawiły się nowe, stare pozalepiane, słowem życie się toczy a wisła płynie (na mistrza :D) jako że nie miałem czasu się rozkręcić po jeździe o zmroku wskoczyłem na górala ciotki i pomknąłem na 'bulwary ropiane' (ale tych zrzynków wróżonych z fusów nie wpisuję). normalnie prawie jak wiślane ;) i nawet z powrotem policmajstry się nie przy...ły o brak oświetlenia, może dlatego żem chodnikiem sobie pozwolił. po wsiach to wolą jak bajkersi chodnikami śmigają. punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

tak, tu to piszę, a praca idzie jak krew z nosa :(
(jebane bakłażany, ale jakbym w szpitalu znów wylądował tobym faceta zabił chyba)

a na koniec, niejako tradycyjnie w celu ukolorowienia bajkloga zdjęcie z archiwum mego.
na dziś takie memento mori - śmierci nie unikniesz, ale czasem swoim zachowaniem możesz ją opóźnić...

nie znasz dnia ani godziny... © mateo



Komentarze
yeti
| 08:38 środa, 27 maja 2009 | linkuj przeca rowerzyści to zło konieczne, nawet dla policjantów :) po wioskach nie ma tyla tego co w krakowie czy wrocławiu (zresztą pieszych na chodnikach też, o ile chodniki występują ;)), a jak już są to głównie dzieci na komunijnych makrokeszach jadące 500m do sklepu i z powrotem. w tym konkretnym przypadku chodnik jest odsunięty od DK28 i choć nie jest ścieżką rowerową (kto tu o takich słyszał?), to przypuszczam że owe dzieciaki czy babcie z zakupami prędzej byłyby odsyłane przez szanowną niebieską władzę z ulicy na chodnik niż na odwrót. toć i cała reszta może sobie bez skrupułów tamtędy pomykać.

a tak przy okazji... szacunek, podziękowania za stronę i pozdrowienia z pd-wsch PL :)
blase
| 05:30 środa, 27 maja 2009 | linkuj niezła historia...

puenta jak znalazł ;)

a jak to tak, że "po wsiach to wolą jak bajkersi chodnikami śmigają" ?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa slanc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]